Dziennik twierdzi, że budowa tego połączenia gazowego z okolic Szczecina do okolic Berlina jest jednym z najbardziej upolitycznionych projektów. Umowę na realizację projektu PGNiG podpisało z niemieckim VNG i powinna ona być zakończona do 4 lat. Firmy powołały też spółkę, która ma być odpowiedzialna za jego realizację, jednak na przeszkodzie stale są względy polityczne.

Przeciwnicy projektu są zdania, że nie można tu mówić o dywersyfikacji dostaw gazu, ponieważ będzie nim transportowany do Polski rosyjski gaz, który będzie droższy. Ponadto istnieje obawa, by ten gazociąg nie zablokował budowy gazoportu.

Przez ostatnie trzy lata nic się nie działo w związku z realizacją i teraz, po tej przerwie PGNiG oficjalnie wznawia przygotowania. Nieformalnie mówi się, że są szanse na poparcie polityczne dla tego przedsięwzięcia.

W tej sprawie wypowiedział się Maciej Kaliski, dyrektor departamentu ropy i gazu w Ministerstwie Gospodarki mówiąc, że od strony zachodniej granicy nadal istnieje swego rodzaju „żelazna kurtyna" w kwestii budowy gazociągów, a to, że nie zostały zbudowane żadne interkonektory, było błędem. Twierdzi on, że każde połączenie z granicą zachodnią wpisuje przyczynia się do dywersyfikacji dostaw.

Z doniesień Rzeczpospolitej wynika, że niemiecki VNG niebawem będzie miał pozwolenia na budowę gazociągu, a wszystkie formalności chce załatwić do początku przyszłego roku. Niemcy jednak muszą mieć pewność, żę ich starania nie pójdą na marne i gazociąg zostanie zbudowany.

Jeśli nowa rura zostanie zainstalowana, będzie nią można sprowadzić do Polski ponad 2 mld m3 gazu rocznie. Czas budowy szacuje się na maksymalnie 2 lata.