W październiku państwa nad Morzem Bałtyckim dostaną od konsorcjum Nord Stream szczegółowy raport o ekologicznych skutkach budowy gazociągu, który to konsorcjum chce ułożyć z Rosji do Niemiec pod dnem Bałtyku. Raport będzie omawiany co najmniej przez rok, a przypomnijmy, że dotąd Szwecja, Finlandia i Estonia nie godziły się na inwestycję z obawy przed katastrofą ekologiczną - przypomina "Gazeta Wyborcza".

Jednak konsorcjum Nord Stream postępuje tak, jakby miało już wszystkie zgody w kieszeni. Układanie rury zacznie się w pierwszych miesiącach 2010 r. - przewiduje kontrakt podpisany wczoraj, dwa dni przed szczytem UE - Rosja - czytamy w "Gazecie".

Lukratywne zlecenie o wartości ponad 1 mld euro dostała firma Saipem. Jej głównym akcjonariuszem jest włoski państwowy koncern paliwowy Eni, jeden z głównych partnerów Gazpromu w Europie Zachodniej.

Włosi będą musieli pracować w stachanowskim tempie. Rurę o długości 1220 km mają ułożyć do połowy 2011 r., a całą robotę wykonać w niespełna półtora roku. Daje to średnio (po odliczeniu sztormowych dni, które uniemożliwią pracę) tempo około 3-4 km gazociągu na dobę, co prawdopodobnie byłoby rekordem świata. Już w 2011 r. Saipem ma w takim samym tempie rozpocząć układanie drugiej nitki gazociągu przez Bałtyk, aby ukończyć pracę w 2012 r. - czytamy w "Gazecie"