Republikanie ze stanu Floryda zaprotestowali przeciwko ogłoszonym przez ministra spraw wewnętrznych, Ryana Zinke, zamiarom sprzedaży na aukcjach rekordowej liczby koncesji na poszukiwanie ropy i gazu na szelfie kontynentalnym zarówno na wschodnim, jak i zachodnim wybrzeżu.

Mieszkańcy Florydy nie chcieli zgodzić się na podwodne wiercenia, mimo że zniesienie moratorium, które na tego typu odwierty wprowadził Barack Obama, miało pozwolić na wykonywanie wierceń na obszarze stanowiącym 90% akwenów morskich należących do USA. Sprzedaż koncesji miała być elementem planu uczynienia Ameryki ponownie wielką (ang. Make America Great Again), sztandarowego hasła powtarzanego przez Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej (na wzór Ronalda Reagana, który tym samym hasłem posługiwał się w 1980 r.). Jak ujął to Zinke - Ameryka miałaby stać się dominującym supermocarstwem energetycznym. Przeciwko takiej polityce zaprotestowali zarówno ekolodzy, jak i politycy z macierzystej partii prezydenta - Partii Republikańskiej.

Bunt (nie tylko) w Kalifornii

Kalifornia, tak jak Floryda, ma setki mil pięknego wybrzeża i gubernatora, który chce je zachować w takim stanie - zaapelował na Twitterze kongresmen Partii Demokratycznej, Adam Schiff. Wszystkie stany, u wybrzeży których zaplanowano wiercenia, zadają proste pytanie: dlaczego tylko Floryda ma być wyjątkiem od reguły? Nie wiadomo, jak potoczy się dalszy los sprzedaży koncesji, jednak pewne jest to, że administracja prezydenta ma teraz nie lada problem. Bogactwa naturalne kuszą swoją dostępnością, jednak twarda polityka lokalna może uniemożliwić Trumpowi sięgnięcie po nie. 

Ostatnie koncesje na poszukiwania ropy i gazu na szelfie kontynentalnym USA rząd federalny wydał ponad 30 lat temu.

Przeczytaj także: Europarlamentarzyści debatowali nad Nord Stream 2