Zdaniem dziennikarzy „Kommiersant” gaz ma popłynąć tą drogą do Bułgarii i Serbii od 2020 r., a na Węgry rok później. Najpóźniej dostawy mają trafić na Słowację, dopiero w drugiej połowie 2022 r. 

Turecki Potok to planowany dwunitkowy gazociąg ułożony na dnie Morza Czarnego. Pierwszą nitką przesyłany będzie gaz z Rosji do Turcji, natomiast drugą do innych krajów Europy (druga nitka). Przepustowość każdej z nitek to 15,75 mld m³ w ciągu roku. Morski odcinek pierwszej nitki został już ukończony. Budową lądowego fragmentu zajmuje się spółka TurkAkim Gaz Tasima A.S., w której po połowie udziałów mają rosyjskie koncerny Gazprom i Botas. 19 listopada br. Gazprom poinformował, że zakończono już budowę offshorowej części gazociągu.


Zdaniem cytowanej przez dziennik ekspertki, Marii Biełowej, udział w procedurze open season oznacza, że Gazprom całkowicie przestrzega wymogów UE i norm trzeciego pakietu energetycznego i z tego punktu widzenia do przedłużenia Tureckiego Potoku bardzo trudno będzie się przyczepić.

Czy rosyjski gaz, zamiast tranzytem przez Ukrainę, popłynie do Bułgarii, Serbii czy na Węgry Tureckim Potokiem? Zależy to od wielu czynników, m.in od tego, czy kraje te odpowiednio zmodernizują swoje rurociągi, aby móc uruchomić tzw. rewers oraz czy powstanie odpowiednia liczba interkonektorów, np. pomiędzy Bułgarią a Serbią.

Przeczytaj także: Naimski: Polska nie przedłuży umowy z rosyjskim Gazpromem