Gazprom nie chce się już ograniczać do handlu surowcem. Zamierza zwiększyć swoje dochody, produkując prąd ze swojego gazu. W ostatnich miesiącach nabrały tempa zwłaszcza plany międzynarodowej ekspansji. Gazprom uznał wytwarzanie prądu za jeden z podstawowych sektorów swojej działalności. Traf sprawił, że większość zagranicznych elektrowni planuje teraz postawić dookoła granic Polski.

Prezes Gazpromu i wicepremier Białorusi Uadzimir Siemaszko postanowili w tym tygodniu utworzyć grupę roboczą, która zajmie się projektem budowy za 330 mln dol. elektrowni na gaz na terenie elektrowni wodnej Bieriezowskaja w pobliżu Brześcia nad granicą z Polską. Miałaby moc 450-600 MW i byłaby wykorzystywana do eksportu energii - w pierwszym rzędzie do państw nadbałtyckich, które będą odczuwać deficyt energii po zaplanowanym na przyszły rok całkowitym wyłączeniu elektrowni atomowej w Ignalinie na Litwie.

Gazprom sprzedaje Białorusi gaz trzy razy taniej niż Litwie. Eksport z energii produkowanej z taniego paliwa mógłby przynieść Rosjanom nawet 35-40 proc. zwrotu rocznie z inwestycji.
Z władzami w Wilnie Gazprom rozmawia przy tym o rozbudowie elektrociepłowni w Kownie, największego takiego zakładu na Litwie. Rosyjski koncern przejął go pięć lat temu.

Dodatkową energię na eksport może zapewnić elektrociepłownia TEC-2 w Kaliningradzie. Gazprom przejmie kontrolę nad nią od koncernu energetycznego RAO JES. W zamian miałby zainwestować w budowę nowego bloku o mocy 450 MW i zagwarantować zwiększenie dostaw gazu do Kaliningradu z 0,7 do 3,5 mld sześc. w 2012 r.