17 marca br. kierowcy autobusów w Detroit ogłosili strajk, wsparty przez związek zawodowy. Nie czuli się bezpiecznie ani komfortowo w prowadzonych przez siebie pojazdach (nie były dezynfekowane) oraz poza nimi: w związku z zamknięciem wszelkiego rodzaju restauracji, nie mieli możliwości zakupienia jedzenia, a przede wszystkim skorzystania z toalety.

Jak potwierdza IGKM, systemy transportu publicznego powinny być uważane za środowisko o wysokim stopniu ryzyka ze względu na dużą liczbę osób znajdującą się w zagęszczonej przestrzeni przy ograniczonym przewietrzaniu; brak kontroli dostępu pomagającej zidentyfikować potencjalnie chore osoby; dużą ilość powierzchni, które są dotykane przez pasażerów.

Strajk trwał jedynie dobę, ponieważ burmistrz wyszedł kierowcom naprzeciw i przyjęto zgłaszane przez nich postulaty: kierowcy nie muszą sprzedawać już biletów, pasażerowie wsiadają i wysiadają tylnymi drzwiami, istnieje strefa buforowa pomiędzy pasażerami a kabiną kierowcy. Dodatkowo autobusy będą specjalnie myte i dezynfekowane.

Na mapie połączeń autobusowych pojawiły się punkty gastronomiczne dla kierowców, a na pętlach ustawiono przenośne toalety oraz punkty dezynfekcji rąk.

W Detroit, które liczy 800 tys. mieszkańców, z transportu publicznego korzysta około 10% (do 85 tys. pasażerów) dziennie. Brak możliwości zakupu biletu u kierowcy oznacza, że dla każdego z pasażerów jazda staje się darmowa – nie ma bowiem innej możliwości uiszczenia opłaty za przejazd. 

W Polsce m.in. Bolesławiec zdecydował się na całkowite zawieszenie transportu publicznego; w większości pozostałych obowiązuje świąteczny rozkład jazdy. Autobusy i tramwaje są myte i dezynfekowane, a pomiędzy kierowcą bądź motorniczym  a pasażerami również utworzono strefy buforowe.

Przeczytaj także: Transport publiczny zostanie zawieszony?