Skalę problemu najbardziej obrazuje sytuacja Warszawy: rozbudowuje ona oczyszczalnię ścieków "Czajka". Unijna dotacja na ten cel wynosi 248 mln euro. W 2004 r. wydawało się, że to wystarczy na pokrycie większości kosztów. Dziś już wiadomo, że nie starczy nawet na połowę... Brakujące pieniądze Warszawa musi znaleźć sama. I znajdzie je - m.in. za pomocą podwyżek cen usług komunalnych.

W piątek wiceminister rozwoju regionalnego Janusz Mikuła powiedział nam, że praktycznie we wszystkich 88 projektach inwestycji środowiskowych (m.in. w kanalizację i oczyszczalnie) współfinansowanych z Funduszu Spójności, pierwotnie planowane budżety zostały przekroczone, a samorządy - uczestniczące w projekcie - na gwałt muszą znaleźć dodatkowe pieniądze.

Jednym z nich będzie przewodzony przez Kołobrzeg związek gmin pomorskich uczestniczący w projekcie "Parsęta" (od nazwy rzeki łączącej te gminy). Za 177 mln euro, w 85 proc. pochodzących z Funduszu Spójności, miał on zbudować zbiorczy system odprowadzania ścieków dla 250 tys. mieszkańców.

Tyle tylko że koszt inwestycji jest teraz zupełnie inny. - W tej chwili przekroczenie budżetu wynosi 70 mln euro. Żarty się skończyły - mówi "Gazecie" Mikuła. I przyznaje, że znaczną część winy ponosi samorząd, bo dopuścił do dramatycznego opóźnienia projektu, który przez Komisję Europejską został zaakceptowany jeszcze w... grudniu 2005 r.
Innym samorządem, który znalazł się w tarapatach, są Mysłowice. Tam też koszty zostały powiększone.

Jednak ani Mysłowice, ani Kołobrzeg nie są w największych kłopotach. Mikuła przyznaje, że w przypadku trzech projektów ekologicznych przekroczenie budżetu było tak gigantyczne, że uczestniczące w nich samorządy stanęły pod murem: nawet gdyby maksymalnie się zadłużyły - to nie są w stanie znaleźć niezbędnych środków.