Już pod koniec 2006 r. ówczesny rząd wiedział, że dojdzie do kryzysu finansowania inwestycji ekologicznych. Akcja ratunkowa rozpoczyna się jednak dopiero teraz. Wczoraj napisaliśmy o problemie, jaki mają dziesiątki samorządów w całej Polsce: z powodu nagłego skoku cen robót budowlanych muszą one dopłacać znacznie większy \"wkład własny\" w inwestycje, które są dofinansowane z unijnego Funduszu Spójności.
![](https://inzynieria.com/themes/inzynieria/img/no_photo.png)
Skalę problemu najbardziej obrazuje sytuacja Warszawy: rozbudowuje ona oczyszczalnię ścieków "Czajka". Unijna dotacja na ten cel wynosi 248 mln euro. W 2004 r. wydawało się, że to wystarczy na pokrycie większości kosztów. Dziś już wiadomo, że nie starczy nawet na połowę... Brakujące pieniądze Warszawa musi znaleźć sama. I znajdzie je - m.in. za pomocą podwyżek cen usług komunalnych.
W piątek wiceminister rozwoju regionalnego Janusz Mikuła powiedział nam, że praktycznie we wszystkich 88 projektach inwestycji środowiskowych (m.in. w kanalizację i oczyszczalnie) współfinansowanych z Funduszu Spójności, pierwotnie planowane budżety zostały przekroczone, a samorządy - uczestniczące w projekcie - na gwałt muszą znaleźć dodatkowe pieniądze.
Jednym z nich będzie przewodzony przez Kołobrzeg związek gmin pomorskich uczestniczący w projekcie "Parsęta" (od nazwy rzeki łączącej te gminy). Za 177 mln euro, w 85 proc. pochodzących z Funduszu Spójności, miał on zbudować zbiorczy system odprowadzania ścieków dla 250 tys. mieszkańców.
Tyle tylko że koszt inwestycji jest teraz zupełnie inny. - W tej chwili przekroczenie budżetu wynosi 70 mln euro. Żarty się skończyły - mówi "Gazecie" Mikuła. I przyznaje, że znaczną część winy ponosi samorząd, bo dopuścił do dramatycznego opóźnienia projektu, który przez Komisję Europejską został zaakceptowany jeszcze w... grudniu 2005 r.
Innym samorządem, który znalazł się w tarapatach, są Mysłowice. Tam też koszty zostały powiększone.
Jednak ani Mysłowice, ani Kołobrzeg nie są w największych kłopotach. Mikuła przyznaje, że w przypadku trzech projektów ekologicznych przekroczenie budżetu było tak gigantyczne, że uczestniczące w nich samorządy stanęły pod murem: nawet gdyby maksymalnie się zadłużyły - to nie są w stanie znaleźć niezbędnych środków.
W piątek wiceminister rozwoju regionalnego Janusz Mikuła powiedział nam, że praktycznie we wszystkich 88 projektach inwestycji środowiskowych (m.in. w kanalizację i oczyszczalnie) współfinansowanych z Funduszu Spójności, pierwotnie planowane budżety zostały przekroczone, a samorządy - uczestniczące w projekcie - na gwałt muszą znaleźć dodatkowe pieniądze.
Jednym z nich będzie przewodzony przez Kołobrzeg związek gmin pomorskich uczestniczący w projekcie "Parsęta" (od nazwy rzeki łączącej te gminy). Za 177 mln euro, w 85 proc. pochodzących z Funduszu Spójności, miał on zbudować zbiorczy system odprowadzania ścieków dla 250 tys. mieszkańców.
Tyle tylko że koszt inwestycji jest teraz zupełnie inny. - W tej chwili przekroczenie budżetu wynosi 70 mln euro. Żarty się skończyły - mówi "Gazecie" Mikuła. I przyznaje, że znaczną część winy ponosi samorząd, bo dopuścił do dramatycznego opóźnienia projektu, który przez Komisję Europejską został zaakceptowany jeszcze w... grudniu 2005 r.
Innym samorządem, który znalazł się w tarapatach, są Mysłowice. Tam też koszty zostały powiększone.
Jednak ani Mysłowice, ani Kołobrzeg nie są w największych kłopotach. Mikuła przyznaje, że w przypadku trzech projektów ekologicznych przekroczenie budżetu było tak gigantyczne, że uczestniczące w nich samorządy stanęły pod murem: nawet gdyby maksymalnie się zadłużyły - to nie są w stanie znaleźć niezbędnych środków.
![](/themes/inzynieria/img/grafikidoart/QS.png)
Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!
![](/themes/inzynieria/img/grafikidoart/ramka_QS.png)
Powiązane
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.