Magdalena Januszek: Idea „cyfrowych bliźniaków”, czyli cyfrowej reprezentacji zarządzanej przez nas sieci/maszyny/zakładu, nie jest jeszcze zbyt popularna w Polsce, szczególnie w zakresie sektora wodno-kanalizacyjnego. Jak przedstawia się jej popularność na świecie?

Gregg Herrin: Muszę przyznać, że pod kątem geograficznym trudno rozstrzygnąć, które regiony będą mniej lub bardziej chętne, by wdrożyć te narzędzia – to raczej kwestia dojrzałości danego sektora, danego przedsiębiorstwa. Czy w USA, czy też w Europie, istnieją spółki, które korzystają z technologii, i takie, w których ciągle króluje „papier”, które swoje plany przechowują w arkuszach.

Choć zawsze w końcu pojawia się ktoś, kto jest w stanie popchnąć taką spółkę czy firmę do przodu, tak, by mogła działać efektywniej.

Frank Braunschweig: Zauważamy w ostatnim czasie, że wiele zmian dokonuje się dzięki wymianie kadr. Część pracowników odchodzi na emeryturę, a zastępują ich młodzi, przyzwyczajeni do obcowania z technologią ludzie.

G.H.: Właśnie tak – to ludzie, którzy po obudzeniu sprawdzają, co dzieje się w mediach społecznościowych, którzy zaglądają do internetu, by dowiedzieć się, jaka będzie danego dnia pogoda i czy na trasie, którą zaraz pojadą do pracy, już tworzą się korki. Takie osoby siadają potem przy biurku, na którym znajduje się stos papierów i arkuszy i zadają sobie pytanie: dlaczego nie mogę operować tymi danymi tak jak wszystkim innym w swoim życiu – cyfrowo?

M.J.: Czy w grę wchodzi tylko zmiana pokoleniowa – czy może kolejne sytyuacje kryzysowe również skłaniają kadrę menedżerską do przemyślenia sposobu, w jaki zarządzają spółką i powierzonymi zasobami?

G.H.: Tak, zdecydowanie. To, co zaobserwowaliśmy podczas pandemii COVID-19, to fakt, że przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, które posiadały już infrastrukturę cyfrową, były w stanie znacznie lepiej radzić sobie z nowymi wyzwaniami, które pojawiły się w wyniku pandemii, niezależnie od tego, czy chodziło o pracę zdalną, czy też konieczność podejmowania decyzji dotyczących infrastruktury bez możliwości wysłania ekipy w teren.

Doskonałym przykładem może być międzystanowa spółka American Water, która w momencie rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2 mogła działać niemal tylko dlatego, że mogła skorzystać z posiadanych narzędzi cyfrowych. W wyniku pandemii bowiem znaczna część personelu nie była dostępna – a ci, którzy mogli pracować, musieli przebywać w domach. Dlatego zorganizowano zdalne zespoły, które – pracując na cyfrowych modelach – wspierały działania ekip z różnych stanów.

Warto zaznaczyć, że American Water nie planowała wykorzystania tych narzędzi akurat podczas pandemii, spółka zaimplementowała je dużo wcześniej: natomiast dzięki temu, że je miała, mogła zareagować na zaistniałą sytuację lepiej i szybciej.

M.J.: Pandemia COVID-19 to tylko jeden z przykładów kryzysu. Czy cyfrowa infrastruktura pozwala też na lepsze zarządzanie w obliczu konsekwencji zmian klimatu, np. deszczy nawalnych?

F.B.: Jak najbardziej. Technologie pomagają w tym przypadku na różne sposoby, ale ja chciałbym podkreślić dwa z nich. Przede wszystkim dzięki cyfrowym danym jesteśmy w stanie przewidzieć nadejście powodzi: narzędzia pracują non-stop i dają możliwość wglądu w to, co stanie się za kilka bądź kilkanaście godzin lub dni. Dysponując taką wiedzą możemy przestawić się na zarządzanie proaktywne: wiemy, co się stanie, więc możemy działać, a nie polegać jedynie na zarządzaniu reakcyjnym, skupionym na niwelowaniu zaistniałych szkód.

Ponadto, cyfrowe narzędzia umożliwiają tworzenie różnych scenariuszy, dzięki którym możemy przygotowywać już teraz plan na wypadek kolejnych kryzysów, rozeznać, jakie środki należałoby wdrożyć w takiej czy innej sytuacji.

W przypadku modeli możemy wykonywać testy dowolną liczbę razy, stosować różne rozwiązania, sprawdzać, które są skuteczne – w prawdziwym świecie złe decyzje sporo kosztują.

G.H.: Zarządzanie poprzez analizę scenariuszy jest szczególnie przydatne w obliczu zmian klimatu. Wszyscy widzą, że klimat się zmienia, ale nikt tak naprawdę nie ma pewności, w jaki sposób te procesy będą dalej zachodzić i w jakim tempie.

A klimat jest tylko jednym z czynników, prawda? Kolejne to: urbanizacja, zmiany w użytkowaniu gruntów, przepisy i ograniczenia. To wszystko sprawia, że bardzo trudno jest dokładnie przewidzieć, jak ten świat będzie wyglądał za pięć, dziesięć czy dwadzieścia lat. Ale przyglądając się scenariuszom, możemy przeanalizować te czynniki; zapytać: jaki jest najgorszy scenariusz? Co, jeśli wszyscy się przeprowadzą na ten teren, a warunki atmosferyczne znacznie się pogorszą na stałe, a my nie będziemy w stanie zbudować systemu naturalnej retencji? Jak to wpłynie na powodzie w tej okolicy lub na naszą zdolność odprowadzania i oczyszczania ścieków? Dobrze, a jeśli zmiany pogodowe nie będą aż tak intensywne? Albo populacja nie wzrośnie ponad obecną średnią? Zdolność do oceny tych obszarów daje planistom możliwość lepszego zrozumienia ryzyka.

M.J.: Wracając do zarządzania ryzykiem, w jaki sposób cyfrowe narzędzia mogą nam pomóc?

F.B.: Ryzyko to zawsze prawdopodobieństwo wystąpienia szkody kontra jej rozmiar. Możemy próbować ograniczyć jedno i drugie.

Prosty przykład: technologie wskazują nam, gdzie i kiedy mogą wystąpić podtopienia, my natomiast ostrzegamy mieszkańców miasta, by nie parkowali na danym terenie – ograniczamy w ten sposób rozmiar możliwej szkody.

Ale, korzystając z tego samego mechanizmu, możemy też przeanalizować, jakie działania podjąć, by na danym terenie do podtopień dochodzić nie musiało.

G.H.: Inny przykład: Manila, Filipiny. Z uwagi na położenie geograficzne, Manilę dotykają zarówno tajfuny, jak i trzęsienia ziemi. To w bardzo prosty sposób prowadzi do częstych zniszczeń sieci. Dlatego zdecydowano się tam na użycie cyfrowych bliźniaków i innych nowych technologii, by móc przewidzieć, które elementy sieci będą szczególnie narażone, w jaki sposób można wzmocnić sieć i jak skutecznie odizolować uszkodzone elementy i przestawić działanie sieci na prawidłowo funkcjonujące odcinki. W ten sposób mogli naprawdę zwiększyć niezawodność swojego systemu.

W efekcie, jako „efekt uboczny”, pojawiły się też ogromne oszczędności – m.in. dzięki obniżeniu stawek ubezpieczeniowych.

M.J.: A czy Panów zdaniem takie modernizacje sieci powinny odbywać się na opisywaną przez Panów szerszą skalę, czy też jest to rozwiązanie nawet dla lokalnych przedsiębiorstw wod-kan?

G.H.: Jak najbardziej lokalne spółki mogą skorzystać z tego typu rozwiązań – natomiast można też myśleć o digitalizacji w skali kraju, tak, jak Wielka Brytania.

Nie każda placówka będzie mogła udostępnić cyfrowe dane – tak, jak na przykład elektrownie jądrowe. Jednak trend powinien być taki, by digitalizować infrastrukturę i wszelkie potrzebne dane, by każda z zainteresowanych stron: spółki, administracja miejska i rządowa, i nie tylko, miała do nich dostęp.

M.J.: A jakie korzyści z cyfrowych bliźniaków może mieć lokalna spółka wod-kan?

G.H.: Posiadanie cyfrowej reprezentacji systemu wod-kan naprawdę pozwala na podejmowanie lepszych decyzji w obrębie każdej części cyklu życia zasobów.

Jeśli posiadasz istniejącą instalację wodociągową i kanalizacyjną, możesz lepiej wykorzystać narzędzia analityczne, aby zrozumieć, jak zachowuje się system, co działa, co nie działa, jakie istnieją ryzyka. Następnie można również skorzystać z tych narzędzi cyfrowych, aby zrozumieć, jakie działania należy podjąć: może zbudować rurociąg o większej średnicy, może dodać kolejną pompę? Można ocenić poszczególne wybory i potencjalne wyniki działań. Docelowo prowadzi to do optymalnej decyzji i najlepszych możliwych rezultatów.

M.J.: Dziękuję za rozmowę.

Wywiad odbył się w ramach konferencji The Year in Infrastructure 2020, zorganizowanej przez Bentley Systems.