Najdroższym przykładem inwestycji, którą trzeba było przeszacować, jest gospodarka wodno-ściekowa, czyli modernizacja i budowa nowych odcinków sieci kanalizacji - mówi Tomasz Szczyglewski, pełnomocnik p.o. prezydenta miasta.
Dodatkowym problemem dla urzędników stał się także drastyczny spadek w ostatnich dwóch latach kursu euro. Przez to miasto dostawało coraz mniej pieniędzy na realizację unijnych inwestycji, a więcej musiało dołożyć samo. Teraz europejska waluta kosztuje ok. 4,2 zł, choć jeszcze we wrześniu 2008 r. NBP płacił za nią średnio 3,36 zł. - Paradoksalnie kryzys i idący za tym wzrost kursu euro może spowodować, że to właśnie odkładane dotychczas inwestycje, głównie finansowane ze środków publicznych lub przy pomocy unijnej, będą teraz lokomotywami rozwoju

Oszczędności, które już liczy ratusz, najlepiej pokazuje ostatni przetarg związany z remontem kanalizacji w mieście - jego rozstrzygnięcie odbędzie się dzisiaj. Na jeden z etapów tej inwestycji jest w budżecie miasta 55 mln zł. Oferty złożyło pięć firm, z czego najtańsza zaproponowała 39 mln zł.
Ale korzystniejszych transakcji jest więcej: przy budowie nowej ul. Bartąskiej wydano 1,28 mln zł, zamiast zakładanego w budżecie 1,5 mln, a budowa kompleksu sportowego na Dajtkach kosztowała nie 4 mln, tylko 3,5 mln zł. Urzędnicy nie kryją z tego powodu zadowolenia. Do 2008 r. oferty przedsiębiorców były droższe niż to, co miasto miało na ten cel w budżecie. Musiało więc szukać dodatkowych pieniędzy i dopłacać.

Niezadowolone z takiego obrotu sprawy są oczywiście przedsiębiorstwa budowlane, które składają oferty w przetargach. - Dla każdej firmy jest najważniejsze, by jak najwięcej zyskać na danej inwestycji - mówi anonimowo szef jednej z olsztyńskich firm. - To łatwe, kiedy da się dyktować wysokie ceny. Ale obecny kryzys to nie zwykłe zawirowanie na rynku, więc potrwa dłużej. Przez niższe ceny musimy ograniczać zarobki naszym pracownikom. Firmy, które nie będą potrafiły dostosować się do niskich cen, ogłoszą upadłość -  uważa Gazeta.