Jak z dumą donosi rosyjska gazeta "Wiedomosti", spółce Gazprom udaje się szczęśliwie odpierać unijne działania skierowane przeciwko budowie drugiej nitki gazociągu Nord Stream.

Jeszcze miesiąc temu spółka zapewniała, że zmniejszone wpływy finansowe nie odbiją się negatywnie na realizacji projektu (o wartości 9,5 mld EUR), teraz natomiast okazało się, że Gazprom przygotował nawet alternatywną trasę dla gazociągu, z uwagi na istniejącą obawę, że Dania może nie pozwolić na budowę Nord Stream 2 na terenie swoich wód terytorialnych. 

Siergiej Serdiukow, dyrektor techniczny projektu, zapytany o to, co stanie się, jeśli Dania faktycznie zablokuje budowę gazociągu, odpowiedział:

W takim wypadku wykorzystamy przygotowaną wcześniej alternatywę. Trasa nie zwiększy znacznie swojej długości, nie wzrośnie też poziom trudności wykonania projektu.

Nowa trasa ominie duńskie wody terytorialne i będzie przebiegać przez wody międzynarodowe (na wschód od wyspy Bornholm). 

Skąd tak poważne obawy co do decyzji Danii?

Duńscy posłowie przedstawili w parlamencie projekt ustawy umożliwiającej blokadę budowy drugiej nitki Gazociągu Północnego decyzją resortu spraw zagranicznych, jako podstawę przyjmując dbałość o bezpieczeństwo narodowe.

Czy zmiana jest poważna?

Zmiana trasy może być zarówno kosztowna, jak i problematyczna, jednak Serdiukow zapewnia, że jest naprawdę nieznaczna i wydłuży trasę gazociągu o zaledwie kilka, kilkanaście kilometrów - co przy łącznej sumie ponad 1224 km faktycznie nie wydaje się wielką różnicą.

Gazociągiem Nord Stream 2, zgodnie z planami rosyjskiej spółki, ma być przesyłane około 55 mld m3 gazu rocznie z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. W ten sposób zostanie zapewnione wsparcie do pierwszej nitki Nord Stream. W sumie dzięki tym gazociągom Rosja będzie eksportować 110 mld m3 gazu - to prawie siedem razy więcej niż wyniosło zapotrzebowanie na gaz w Polsce w 2016 r.

Przeczytaj także: Ukraina hubem gazowym dla Europy?