W drugiej połowie 2011 r. Polska przejmie półroczną prezydencję w UE, a jednym z zadań będzie organizacja Europejskich Dni Rozwoju oraz reprezentacja Unii na międzynarodowej konferencji w Seulu poświęconej skuteczności pomocy rozwojowej. Unia Europejska wydaje na pomoc słabiej rozwiniętym krajom ok. 70 mld EUR rocznie, czyli 0,4% swojego PKB. Polski wkład to 900 mln zł, czyli 0,08% PKB - mimo obiecanych 0,17%. Polska jest 18. gospodarką na świecie i 6. w Unii. Pięć lat temu 63% Polaków uważało, że nasz kraj powinien wspierać biedniejsze kraje. W 2009 r. tego zdania było już czterech na pięciu Polaków - podaje badanie TNS OBOP na zlecenie resortu spraw zagranicznych.

Obecnie Polska skupia się na siedmiu krajach: Afganistanie (na projekty w tym kraju MSZ przeznaczy w 2010 r. 35 mln zł), Białorusi (ok. 24 mln zł), Ukrainie (13,6 mln zł), Gruzji (7 mln zł), Mołdowie (2 mln zł), Autonomii Palestyńskiej (1,5 mln) i Angoli (1 mln zł). Większość pieniędzy wydają organizacje pozarządowe, samorządy albo jednostki badawcze, co roku ubiegające się w MSZ o granty na konkretne projekty. Na bezpośrednią pomoc Polska przeznacza ok. 90 mln zł, a pozostałe 800 mln zł przekazuje instytucjom międzynarodowym - UE, ONZ, Bankowi Światowemu. W Europie Zachodniej proporcje przekazywanej pomocy są odwrotne, gdyż kraje chcą mieć bezpośredni wpływ na to, gdzie płyną ich pieniądze.

Nad poprawą efektywności pomocy pracuje Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) skupiająca 30 najbardziej uprzemysłowionych państw na świecie. Jak podała Gazeta Wyborcza, MSZ, które zajmuje się pomocą rozwojową, chce zwiększyć działania. W resorcie dobiegają końca prace nad założeniami do ustawy o współpracy na rzecz rozwoju. Dotyczy ona m.in. utworzenia specjalnej agencji, która realizowałaby cele polskiej polityki rozwojowej. Agencja ta mogłaby podejmować działania wieloletnie, a obecnie dużym problemem jest to, że finansowanie z budżetu ma charakter jednoroczny.