Planowane wsparcie dla elektrociepłowni w wysokości prawie 1,5 mld zł rocznie będzie oznaczało wyższe rachunki o średnio 2 zł. Ustawę rozważy sejm na kolejnym posiedzeniu.

Żółte i czerwone certyfikaty na celowniku KE

Chodzi o przywrócenie wygasłego przed rokiem systemu wsparcia, który jednocześnie sprawiał, że produkcja prądu i ciepła jednocześnie opłacała się energetykom bardziej, niż osobna produkcja energii elektrycznej w elektrowniach i ciepła w ciepłowniach. Jest również bardziej ekologiczna, bo pozwala na ograniczenie emisji CO2, ale jej koszt jest wyższy. Cena tzw. żółtych i czerwonych certyfikatów doliczana będzie do rachunków za prąd.

Konflikt z unijnymi przepisami

Według obowiązujących przepisów unijnych, taka pomoc państwa dla przemysłu jest zabroniona, jeśli może zaburzyć konkurencję. Zmiany w polskim prawie dotyczące wsparcia finansowego dla sektora energetycznego zostały co prawda skonsultowane z KE, ale Bruksela postanowiła przyjrzeć się nowemu projektowi ustawy pod kątem złamania prawa, a także przeanalizować poprzedni system wsparcia elektrociepłowni od momentu jego wprowadzenia w 2007 r. W przypadku niekorzystnej decyzji KE, elektrociepłownie musiałyby oddać 3-4 mld zł.

Rząd i branża energetyczna uspokajają

Przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki są jednak przekonani, że decyzja KE będzie dla Polski pozytywna, dlatego po raz kolejny chcą wprowadzić zmiany nie oglądając się na Brukselę.
Także przedstawiciele branży energetycznej przekonują, że certyfikaty, których cena jest ustalana rynkowo, są tak naprawdę krokiem w stronę większej konkurencyjności na rynku.

Prawnicy sugerują ostrożność

Sceptycznie nastawieni do decyzji polskiego rządu są prawnicy, wedle których trudno jest udzielić wsparcia, które nie byłoby pomocą publiczną. Należy więc w tej sprawie postępować bardzo ostrożnie i zawiesić przywrócony system pomocy w oczekiwaniu na zgodę KE. W innym wypadku opcja zwrotu pieniędzy jest prawdopodobna. 

O pomocy publicznej nie może być mowy, kiedy beneficjentami zostaną określeni konsumenci, a nie elektrociepłownie – z takim argumentem, wedle prawników, Polska ma szansę na wybronienie się w wypadku otwartego sporu z KE.

Przedmiotem sporu z Brukselą mogą stać się także zielone certyfikaty, wspierające energetykę odnawialną, na które Polska wydaje znacznie więcej. KE chce kontroli nad wprowadzaniem systemów wsparcia i jednocześnie wyłączenia spod jego obowiązywania. Zgody Komisji będzie wymagał też nowy (tzw. aukcyjny) system wsparcia ekoelektrowni.

Polska nie jest jedynym krajem, który ma trudności z notyfikacją swoich systemów wsparcia, na decyzję KE czekają też Niemcy, Wielka Brytania i Francja.