Kryzys wody, z jakim miasto zmaga się od 2015 r., ma, zdaniem ekspertów, przynajmniej trzy źródła. Pierwszym jest położenie regionu. W ogromnym, zamieszkałym przez 4 mln osób mieście, panuje klimat śródziemnomorski, a poziom opadów od dekad sukcesywnie spada. Jedynym sposobem na zaopatrzenie w wodę jest gromadzenie jej w zbiornikach retencyjnych – Kapsztad dysponuje sześcioma obiektami tego typu. Drugim powodem problemów jest El Niño – zjawisko pogodowe, podczas którego w strefie równikowej Pacyfiku utrzymują się na powierzchni wody ponadprzeciętnie wysokie temperatury. Trzecim źródłem kryzysu jest jednak słabe zarządzanie gospodarką wodną w regionie.

Efektem tego zasoby wody w mieście spadły z 38% w ubiegłym roku do zaledwie 24% (dane na koniec stycznia br.). Władze Kapsztadu wprowadziły ograniczenie zużycia wody na jednego mieszkańca do 87 litrów dziennie, a następnie mniej niż 50 litrów, ale to wciąż za mało. By opanować sytuację – przynajmniej do czasu zorganizowania alternatywnego źródła wody pitnej – każdy mieszkaniec musiałby zużywać 25 litrów na dzień. I taka racja będzie przysługiwała każdemu z nich już w połowie kwietnia, bo – jak stwierdzają urzędnicy – Kapsztad jest „głuchy” na zalecenia władz.

Jeśli w mieście w kwietniu woda faktycznie zacznie być racjonowana, Kapsztad będzie pierwszym miastem na świecie, w którym zabrakło wody.

Przeczytaj także: TOP 10: kraje z największymi zasobami wody pitnej