• Awaria w Czarnobylu miała miejsce 34 lata temu
  • Przez trzy dekady utajniano akta w tej sprawie
  • Od lat region trawią pożary

Katastrofa z 1986 r. nie była pierwszą na terenie Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Jak wynika z odtajnionych akt KGB (Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego przy Radzie Ministrów ZSRR), pierwsza awaria miała miejsce osiem lat wcześniej (Wołodymyr Wiatrowycz z Ukraińskiego Instytutu Narodowej Pamięci twierdzi, że problem z reaktorem pojawiał się już od momentu uruchomienia w 1977 r.), kolejna w 1982 r., a następne dwie w 1983 i 1984 r. Wszystkie skrzętnie utajniono – dopiero w 1986 r. świat dowiedział się o tym, że reaktor jest niesprawny. Wtedy już skala tragedii była tak wielka, iż nie dało jej się ukryć – mimo takich prób ze strony radzieckich władz.

Trudno ocenić, że wiemy już wszystko na temat przyczyn tragedii. Na pewno jednak nie był to pojedynczy błąd operatora, jak próbowano wmawiać przez lata: nie był to „błąd operatora”, ale długotrwałe ignorowanie przepisów budowlanych. Jak wyjaśnia Wiatrowycz w portalu slowopolskie.org, w Związku Radzieckim wszyscy chcieli wybudować szybciej niż zaplanowano. Każdy chciał wysłużyć się przed „naczalstwem” i zdążyć do kolejnej rocznicy obchodów utworzenia ZSRR.

Przez wiele lat łamane prawo doprowadziło do wybuchu z 26 kwietnia 1986 r. Efekt? Skażenie około 100 tys. km2 terenu, śmierć tysięcy osób (początkowo w katastrofie zginęło 31 osób, jednak likwidatorzy katastrofy umierali z powodu chorób popromiennych przez kolejne lata), powstanie strefy wykluczenia. Jedynie natura poradziła sobie z zagrożeniem – fauna i flora w okolicy Prypeci, miejscowości najbliższej feralnej siłowni atomowej, jest wyjątkowo obfita.

Obraz po katastrofie

Płonący reaktor zabezpieczano z powietrza, zalewając go betonem, w ten sposób tworząc prowizoryczny „sarkofag”. Miał on wytrzymać maksymalnie 20 lat, ale musiał zabezpieczać znajdujące się w zniszczonym reaktorze radioaktywne paliwo jeszcze przez kolejną dekadę.

Obecnie szkodliwe pozostałości chroni nowa konstrukcja: Arka (in. Nowa Bezpieczna Powłoka czy Sarkofag). Jej wysokość to 105 m, szerokość – 257 m, a długość – 150 m. Aby ekipy budowlane nie zostały napromieniowane, prace montażowe prowadzono w pewnej odległości (327 m) od radioaktywnych zgliszcz. Kiedy kopuła była już gotowa, przesunięto ją na miejsce na szynach. Jako że konstrukcja ważyła aż 36 tys. ton, do jej podniesienia musiano wykorzystać aż 224 podnośniki hydrauliczne, a jej transport trwał aż pięć dni (jednorazowo przesuwana była o 60 cm).


Nowy sarkofag będzie zabezpieczać reaktor przez minimum 100 lat. Zaplanowano, że działania związane z usunięciem materiałów radioaktywnych podjęte zostaną w 2064 r. Wtedy być może będzie istniała już technologia, która na to pozwoli.

To, że materiały są zabezpieczone, nie oznacza jednak, że na tym terenie jest bezpiecznie.

Czy na terenie Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej jest bezpiecznie?

Byłoby przekłamaniem twierdzenie, że teren ten stanowi zagrożenie. Czarnobyl i Prypeć są bardzo modną od pewnego czasu destynacją turystyczną. Po emisji serialu wyprodukowanego przez stację HBO pt. „Czarnobyl” ten kierunek podróży stał się zapewne jeszcze bardziej popularny. Niezależnie jednak od popkulturowych nawiązań do katastrofy, samo jej miejsce stanowi dla wielu osób owianą tajemnicą, apokaliptyczną atrakcję.

Częściowo słusznie – miasto faktycznie wygląda na wymarłe. W okolicach Czarnobyla mieszka od 2 do 3 tys. osób. W przeważającej większości są to pracownicy czuwający nad nieczynnymi reaktorami oraz dawni mieszkańcy, którzy wrócili do swoich opuszczonych w pośpiechu domów. Oczywiście, specyficznymi mieszkańcami tego rejonu są też lisy, żubry, niedźwiedzie, jelenie, wilki i inne zwierzęta. Żyją tam dziko w dużej liczbie, korzystając z tego, iż człowiek rzadko zapuszcza się do czarnobylskich lasów.

Ukraina i Francja rozważają budowę farmy fotowoltaicznej w strefie radioaktywnej zniszczonej elektrowni, aby wykorzystać leżący odłogiem teren.

Jest jednak jedno niebezpieczeństwo. Bardzo często zdarzają tam się pożary. Największe z nich wybuchały w 2015 r. Kilka dni trwał pożar w 2017 r. (25 ha). 4 kwietnia br. ogień zaatakował ponownie i znów pojawia się pytanie, czy w obliczu takich klęsk dotykających ten wrażliwy teren, jesteśmy bezpieczni.

Jak podają Napromieniowani.pl, w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia spłonęło już 60 tys. ha, a pożaru nadal nie ugaszono, co sprawia, iż jest największą tego typu klęską w tym miejscu od 34 lat. Na walkę z pożarami ukraińska państwowa straż pożarna wydaje 1,5 mln hrywien (231,5 tys. zł) dziennie. Spłonęło kilka miejscowości, m.in. Poliske, Lelew czy Krzywa Góra. Trudno powiedzieć, jak długo trzeba będzie walczyć z żywiołem.

 

Wczoraj spłonęła wioska Łubianka, w której do niedawna mieszkała babuszka Olga Juszczenko. Rok temu rodzina zabrała ją...

Posted by Napromieniowani.pl on 2020 Kwieciyń 24, piōntek

Wszyscy jednak zastanawiają się, czy pożary nie wiążą się z uwalnianiem szkodliwych substancji lub promieniowania – na razie żadne dowody na to nie wskazują, jednak dopóki kwestia radioaktywnych odpadów nie zostanie rozwiązana w sposób ostateczny, nie będziemy mogli pozbyć się wątpliwości. Zwłaszcza kraje Europy Centralnej i Wschodniej: które w 1986 r. przeżyły piekło niepewności i doznały dotkliwych strat – zarówno tych dotyczących zdrowia i życia ludzi, jak i konieczności zabicia zwierząt hodowlanych.

Jestem pewien, że nadal nie wiemy wszystkiego o katastrofie i jej konsekwencjach. Fizyka wybuchu nie jest jeszcze w pełni zrozumiała i nie wiemy praktycznie nic o długoterminowych konsekwencjach zdrowotnych. Wielkie badania, finansowane z międzynarodowych środków, które rozpoczęto po Hiroszimie i Nagasaki, zostały praktycznie przerwane przez nuklearne lobby – twierdzi Serhii Plokhy, autor książki „Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy”, cytowany przez ksiazki.wp.pl.

Przeczytaj także: Elektrownie atomowe w budowie – ranking