Po co ten filozoficzny wstęp? Otóż zamierzam zrobić coś niezbyt dzisiaj popularnego, a mianowicie chcę pochwalić premiera Donalda Tuska za jego dwie fundamentalne wypowiedzi odnośnie do naszej strategii energetycznej. Oczywiście, zamiast tych wypowiedzi wszyscy wolelibyśmy mieć zaktualizowaną politykę energetyczną, której wyglądamy jak kania dżdżu, bo stara jest już całkowicie nieadekwatna do okoliczności. No, ale na bezrybiu i rak ryba, a wypowiedzi premiera są bardzo ważne.

W pierwszej szef rządu stwierdził, że w pełni zrealizujemy przyjęty na siebie obowiązek określonego udziału energii ze źródeł odnawialnych (tzw. 15% obowiązek OZE) w bilansie energii końcowej, że zobowiązania tego nie będziemy przekraczać i że zrealizujemy to zobowiązanie najtańszym kosztem. „Szukamy rozwiązania, które dla wielu będzie bezkompromisowe; rozwiązania, zgodnie, z którym działania, głównie w sprawie OZE - bo to jest kluczowy problem - nie będą prowadziły do nadmiernego wzrostu cen energii w Polsce” – powiedział premier.

Kilka dni później pojawiła się druga wypowiedź, tym razem na temat wstrzymanej inwestycji w dwa nowe węglowe bloki elektrowni Opole. Premier stwierdził, że rząd znajdzie sposoby i środki, aby doprowadzić do realizacji tej ważnej dla naszego bezpieczeństwa energetycznego inwestycji. „Potwierdziliśmy gotowość rządu do budowy elektrowni Opole i po przeanalizowaniu wszystkich danych uznaliśmy, że rząd znajdzie środki i sposoby, aby ta inwestycja była prowadzona zgodnie z naszymi zamiarami” – powiedział D. Tusk.

W ten sposób uzyskaliśmy z najwyższego szczebla zapewnienie, iż najpoważniejszy problem polskiej energetyki tj. nadciągający w latach 2016-2020 deficyt mocy zostanie rozwiązany. Prądu nam nie zabraknie! Można by problem odłożyć do archiwum historii, gdyby nie to, że deklaracja premiera ma charakter w 100% polityczny, tzn. jest obietnicą rozwiązania, a nie jego opisem. Członkowie rządu i rządowych agend nie pospieszyli z technicznymi szczegółami rozwiązań, a mianowicie z informacjami jak, kto, kiedy, i za jakie środki tę deklarację przełoży na realny program inwestycyjny i w jaki sposób program ten zmieści się, wraz z innymi, wcześniej zadeklarowanymi programami (jądrowym, łupkowym, gazoportu, sieci energetycznych), w chudym portfelu polskich zdolności inwestycyjnych (finansowych, a i logistycznych).

Wierzymy, iż premier, obiecując nam rozwiązanie problemu, musiał zakładać, że będzie ono uzyskane w ramach obowiązującego prawa: od Konstytucji poczynając, a na Prawie Spółek Handlowych kończąc. I liczyć się z bacznym okiem Komisji Europejskiej zerkającej nam przez ramię w procedurze notyfikacji Ustaw i Rozporządzeń. Interpretując okoliczności w sposób konstruktywny, powinniśmy przyjąć, że rząd, nie prezentując swojego planu, zaprosił wszystkich do przedstawienia swoich jego wersji.

Po dwudziestu paru latach wolnorynkowych i demokratycznych doświadczeń wiemy, że jedynym źródłem środków jesteśmy my, obywatele – bądź, jako podatnicy, bądź jako konsumenci. Nie oznacza to jednak, że jest dla nas bez znaczenia, w jaki sposób środki te będą od nas pobierane (w postaci podatków lub opłat) i na co będą przeznaczane oraz czy będziemy mieli na te kwestie bezpośredni wpływ. Tu trzeba przypomnieć, że energetyka prosumencka (przydomowa, przyzagrodowa, przywarsztatowa) od niedawna taki wpływ nam daje (to znaczy w Polsce jeszcze nie, bo jej nie ma, ale w Wlk. Brytanii, w Niemczech, Holandii, Włoszech już tak).

Energetyka prosumencka daje prawdziwy wybór, a to oznacza konkurencję, która jest najskuteczniejszą metodą zapewniającą działanie w sposób „najtańszy dla obywateli”. Ale energetyka ta nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. Będzie potrzebna też energetyka systemowa – duże, wysokoefektywne, niskoemisyjne bloki oraz energetyka interwencyjna – szybko startujące, nieduże elektrownie gazowe (również niskoemisyjne). Pojawi się też energetyka gminna – zapewniająca zaspokojenie potrzeb lokalnych. Ale trzeba powiedzieć jasno: wszystko na rynku energii się nie zmieści, zresztą na wszystko nie wystarczy nam środków. Nie da się uniknąć wyboru, a wybór ten musi być optymalny – na inny nas nie stać! 

Każdy z tych podsektorów wymaga innej regulacji, innych mechanizmów finansowania, każdy spełnia inne niezastępowalne funkcje i realizuje inne nieredukowalne cele. Dlatego oprócz politycznej deklaracji potrzebna jest też polityczna decyzja – jaki ma być polski mix energetyczny – nie tylko paliwowy, ale i strukturalny (funkcjonalny) – ile jakiej energetyki, czyli skąd prąd?

Nie da się inwestować nierentownie. Kluczowe czynniki wpływające na rentowność inwestycji w moce węglowe to jak wiadomo: Koszty inwestycyjne (Capex) i Koszty operacyjne (Opex), w tym głownie paliwo i CO2, do tego dochodzą: Cena energii oraz Czas wykorzystania mocy.  Rząd, mówiąc o sposobach i środkach, może de facto wpływać na wszystkie te elementy. Na Capex – poprzez dofinansowanie bezpośrednie albo pośrednie - PARP, Polskie Inwestycje Rozwojowe, preferencyjne kredyty z BGK, na Koszty operacyjne poprzez ułatwienie jakiejś relacji długoterminowej z dostawcą węgla (lub po prostu sprzedaż kopalni), najtrudniej jest z CO2, ale polityka rządu wobec Unii Europejskiej też ma tu znaczenie. Wreszcie Cena energii może być kształtowana za pomocą dodatkowych mechanizmów takich jak  kontrakty różnicowe, rynek mocy, systemy certyfikacji. Najtrudniej jest w przypadku Czasu wykorzystania mocy – tutaj niestety, jeśli będzie duża nadpodaż w Systemie, w szczególności ze strony tzw. prioritydispatch, czyli źródeł uprzywilejowanych (odnawialne, kogeneracyjne) - wtedy bez odpowiedniej regulacji podaży System ulegnie dezintegracji. Zjawisko to właśnie stopniowo zachodzi, a sygnałem jest opuszczanie Polski przez inwestorów szukających lepszych rynków.

Jednocześnie pamiętać trzeba, że obowiązują nas restrykcyjne przepisy o pomocy publicznej  o zasadach otwartości rynku, zakazie dyskryminacji i zakazie faworyzowania, czyli innymi słowy Opole i Rybnik powinny otrzymać równe szanse, co nie oznacza, że zmusza nas to do budowy obu elektrowni. Stosując uczciwe reguły gry mamy prawo wybrać lepszą propozycję np. w trybie aukcji internetowej.