W Indiach największą rolę w miksie energetycznym odgrywa węgiel: ma udział o wielkości 60%. Premier Narendra Modi planuje zwiększyć udział w miksie energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych (OZE) z 57 GW (maj 2017 r.) do 175 GW (koniec 2022 r.). Aż 100 GW pochodzić ma z fotowoltaiki.

Obliczono, że prąd pochodzący z OZE (w postaci energetyki wiatrowej i słonecznej) jest w tym kraju tańszy od węgla o około 20%; jest to jednym z głównych powodów planu zamknięcia elektrowni węglowych o łącznej mocy 50 GW do 2027 r.

Jak uznał Bank Światowy, to właśnie Indie mają jedne z najlepszych warunków – na całym globie – do przechwytywania i wykorzystywania energii słonecznej. Rząd ocenia krajowy potencjał fotowoltaiczny na około 750 GW – jednak aktualnie jest tam wytwarzane z OZE jedynie 14,7 GW. Jeżeli cel, którym jest 100 GW, ma być osiągnięty w 2023 r., władze będą musiały wydać około 160 mld USD na inwestycje.


Bank Światowy w 2017 r. przekazał Indiom aż 1 mld USD: to najwyższe wsparcie finansowe przekazane na rozwój energetyki słonecznej, jakiego udzieliła ta instytucja. Dzięki tym środkom władze rozpoczęły dynamiczny rozwój parków solarnych (zwiększając ich moc z 20 GW do planowanych 40 GW w 2020 r.).

Przykładem nowo powstałego parku solarnego o znacznej mocy jest Pavagada Solar Park w regionie Karnataka, który w marcu rozpoczął działanie w fazie I – uruchomiono panele o łącznej mocy 600 MW; docelowo ta farma fotowoltaiczna ma mieć moc 2 GW.

Czy koszty okażą się problemem?

Nieprzewidziany wzrost kosztów może utrudnić rozwój fotowoltaiki w Indiach. Już teraz ceny paneli słonecznych nieznacznie wzrosły, szczególnie tych importowanych z Chin. Udział paneli w krajowej produkcji elementów instalacji fotowoltaicznych to zaledwie 10%. Obecnie jednym z priorytetów jest zwiększenie tego udziału.

Przeczytaj także: Europejska energetyka wiatrowa z rekordową mocą w 2017 r.