Celina Sokołowska, sołtys Więziny, wskazuje na zachód, skąd znad zarośniętych gęsto wierzbiną i chwastami pagórków podrywają się stada łabędzi i kaczek. To tam znajduje się największe zagrożenie dla wioski – jezioro Drużno.
Lustro jeziora jest wyżej niż nasze domy. Wiatr piętrzy wodę, ona napiera na wały, a wały słabe, bo od lat państwo nie daje pieniędzy na ich właściwe utrzymanie. Boimy się tego wiatru. Kiedy są deszcze i sztormy na Bałtyku, chodzimy nocą z pochodniami, sprawdzamy stan wody w kanałach i jeziorze. Wiemy, że kiedyś wały puszczą i jezioro runie na Żuławy – opowiada.

To się już kiedyś zdarzyło. 120 lat temu wczesną wiosną przez 80 dni padał śnieg, potem przyszła gwałtowna odwilż. Silny wiatr z północy spowodował zjawisko cofki – Bałtyk wtargnął do pełnych już kanałów i rzek Żuław.
W ciągu kilku godzin poziom wody skoczył trzy metry. Woda wyrwała 150 metrów wałów. Zalane zostały całe Żuławy Elbląskie: 48 tysięcy hektarów urodzajnych pól, wsie, miasta Malbork i Elbląg. Odwadnianie terenu trwało do jesieni. Straty gospodarcze oszacowano na 30 mln marek, czyli tyle, ile miał kosztować długo odwlekany przekop Wisły w okolicach Świbna.

Z kataklizmu władze pruskie wyciągnęły właściwe wnioski – nie szczędziły pieniędzy na przekop, wzmocnienie i ulepszenie ochrony przeciwpowodziowej Żuław. Powstał jeden z najbezpieczniejszych systemów na świecie, chroniący ogromne obszary przez wieki ukształtowane ludzką pracą i pomysłowością.

Żuławy to ziemia w delcie Wisły przekształcona w Małe Niderlandy przez menonitów – protestanckich uciekinierów z Holandii. Przybyli w XVI wieku i szybko zamienili odludne bagna w żyzne pola pocięte kratką odwadniających kanałów. Postawili stacje pomp napędzane przez wiatraki, dzięki którym z polderów wypompowywany był nadmiar wody; budowali solidne podcieniowe domy, a ich wioski lśniły czystością.

W 1945 r. cofający się przed Armią Czerwoną Niemcy wysadzili wały, zalewając Żuławy. Polscy osadnicy osuszali je potem przez trzy lata. Do dziś po menonitach przetrwało kilkanaście domów i cmentarzy oraz same Żuławy – przedmiot rolniczego pożądania. Każdy skrawek ziemi jest tu cenny, żyzne mady żuławskie dają wysokie plony.

Tereny dzielą się na Żuławy Gdańskie (39 tys. ha), Żuławy Wielkie – 83 tys. ha (delta Wisły i Nogatu) oraz Żuławy Elbląskie – 48 tys. ha. Te ostatnie są najbardziej zagrożone powodzią, bo większość terenu leży w depresji i woda stąd sama nie odpłynie.

Zdaniem Mariusza Nierebińskiego, dyrektora Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych Województwa Pomorskiego, choć nad Bałtykiem nie zdarzają się tropikalne huragany, jak ten, który w 2006 r. wepchnął wody oceanu do Nowego Orleanu, podobna katastrofa jest na Żuławach realna.