Agata Sumara: Zajmuje się Pani zagadnieniami związanymi z bezwykopową renowacją przewodów wodociągowych i kanalizacyjnych. Co Panią skłoniło do zajęcia się taką tematyką?

Beata Nienartowicz: Niejako był to przypadek, chociaż w życiu podobno nie ma przypadków. Studiowałam budownictwo, ponieważ od zawsze się nim interesowałam. To zamiłowanie otrzymałam od rodziców, którzy zawodowo i z pasji też są związani z tą branżą.

A jak to się stało, że będąc inżynierem budownictwa zaczęłam zajmować się głównie kanalizacją? Przyczynkiem do mojej zawodowej przygody stały się wykłady prof. Cezarego Madryasa, obecnego Rektora Politechniki Wrocławskiej, który zainteresował mnie tematyką podziemnej infrastruktury w miastach. Kiedy potem rozpoczynałam studia doktoranckie, bez wątpliwości zdecydowałam się pozostać właśnie w tej dziedzinie. A że podziemna infrastruktura w miastach to nie tylko przejścia dla pieszych czy tunele wieloprzewodowe, ale przede wszystkim instalacje, takie jak wodociągi czy kanalizacja, to moja aktywność zawodowa bardzo szybko ukierunkowała się w tę właśnie stronę. I chociaż bezwykopowe renowacje przewodów to branża kojarzona bardziej z inżynierią środowiska, to ma ona jednak w sobie wiele aspektów ściśle konstrukcyjnych i ja w swojej pracy staram się właśnie ten obszar wypełniać.

A.S.: To chyba nie jest typowy obszar zainteresowań kobiet.

B.N.: Pierwsza odpowiedź, jaka bezwiednie nasuwa się na myśl, to oczywiście „nie”. Ale nie uważam, żeby dzisiaj ta odpowiedź była jeszcze aktualna. W swojej pracy spotykam wiele kobiet. W tej chwili pracuję w biurze projektowym, w którym zdecydowaną większość zespołu stanowią ambitne i zaangażowane w pracę kobiety. Myślę, że to, jeszcze do niedawna powszechne, dzielenie zawodów lub dziedzin na męskie i damskie nie znajduje już dzisiaj takiego uzasadnienia.

A.S.: Pracując na Politechnice Wrocławskiej, współpracowała Pani głównie z kolegami, nie z koleżankami. Jak Pani myśli, dlaczego koleżanki, z którymi Pani studiowała, nie wybierały podobnej ścieżki kariery?

B.N.: Na uczelni jest wiele kobiet, które realizują karierę naukową. Chociaż w istocie, w swojej dziedzinie nieco przetarłam szlak, ponieważ, kiedy rozpoczynałam pracę w Zakładzie Inżynierii Miejskiej, byłam pierwszą kobietą, która dołączyła do zespołu od czasu jego założenia. Muszę przyznać, że przez pierwsze miesiące czułam się w tym męskim gronie nieco zagubiona i dopiero niespodziewany przypadek odmienił sytuację.

A.S.: Co to był za przypadek?

B.N.: Tak się złożyło, że w czasie, w którym dołączyłam do zespołu, uczelnia zakupiła Mobilne Laboratorium Infrastruktury Podziemnej Miast zabudowane na dostawczym samochodzie, w którego skład wchodzą kamery do inspekcji oraz bardzo bogaty zestaw dodatkowego wyposażenia, pozwalającego na wykonanie kompleksowej oceny stanu technicznego podziemnych instalacji. Kiedy świeżo zakupione laboratorium wjechało na plac przy budynku Politechniki, zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że jestem jedyną osobą, która posiada prawo jazdy kat. C, uprawniające do prowadzenia tego unikatu – było to wówczas i myślę, że nadal jest, najlepiej wyposażone laboratorium w Polsce. Muszę tutaj dodać, że do zrobienia tego prawa jazdy, kilka lat wcześniej namówiła mnie też wspaniała kobieta – moja mama. W ten oto sposób zostałam operatorem i kierowcą Mobilnego Laboratorium, a to nie tylko otworzyło mi furtkę do zbierania bogatego doświadczenia zawodowego, które dzisiaj bardzo sobie cenię, ale przede wszystkim zdecydowanie dodało pewności siebie, co było wówczas dla mnie bardzo istotne. Moim zdaniem ta pewność siebie jest kluczową kwestią u bardzo wielu kobiet. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy wystarczająco dobre i z wieloma decyzjami czekamy na moment, kiedy będziemy nieosiągalnie doskonałe. Często też zwyczajnie nie wierzymy w to, co możemy osiągnąć. I ja tutaj nie jestem wyjątkiem, pewność siebie jest dla mnie nadal czasami jak trudna lekcja do odrobienia.

A.S.: Jakie ma Pani spostrzeżenia z perspektywy wykładowcy? Czy studentki świadomie i z pasją wybierają kierunki inżynieryjne?

B.N.: Zarówno w czasach, kiedy ja byłam studentką, jak i potem, gdy przez 10 lat prowadziłam zajęcia, podział słuchaczy na studentki i studentów był w miarę wyrównany. Nie wiem, jak jest na innych kierunkach technicznych, ale budownictwo dla mnie nigdy nie przedstawiało się jako ściśle męski kierunek studiów. Myślę jednak, że sytuacja ta zmienia się trochę po wyjściu absolwentów poza mury uczelni. Dalsze życie zawodowe bardziej niż studia determinuje ten podział. Większość moich koleżanek ze studiów pracuje w biurach projektowych, panowie zaś częściej wybierają budowę, chociaż znam też i takie dziewczyny, które od razu wybrały ścieżkę wykonawczą i wspaniale dają sobie radę, kierując budowami. Myślę, że na te wybory składa się zawsze wiele czynników, począwszy od indywidualnych zainteresowań czy temperamentu po kwestie np. rodzinne. Praca na budowie wiąże się bardzo często z wyjazdami i, nie ma co ukrywać, dla kobiet, które są lub chcą być mamami, jest to pewnym utrudnieniem. Myślę jednak, że kobiety sprawdzają się w roli inżynierów równie dobrze jak mężczyźni. Zdecydowanie większą rolę niż płeć odgrywają tutaj umiejętności, pasja i zaangażowanie.

A.S.: A jak to wygląda w innych krajach na uczelniach technicznych?

B.N.: Z kontaktów, które mam na uniwersytetach technicznych w Moskwie i Niemczech, ale także z długoletnich doświadczeń zebranych podczas prowadzenia zajęć dla międzynarodowych grup studentów z całego świata, w tym z Rosji, Australii, Indii, Chin, Ukrainy, Turcji, Hiszpanii i wielu innych, którzy co roku przyjeżdżają na Politechnikę, aby uczestniczyć w szkole letniej, wynika, że kobiety za granicą nie tylko nie boją się kierunków inżynieryjnych, ale potrafią się w nich doskonale odnaleźć. Będąc w 2013 r. na konferencji naukowej w Australii, po raz pierwszy zauważyłam, jak kobiety w naszej dziedzinie mogą być inspirujące. Tym bardziej nie było też dla mnie zaskoczeniem, kiedy podczas wizyty na uniwersytecie technicznym w Moskwie zostałam przywitana przez Panią Rektor.

A.S.: Jak to jest być kobietą-inżynierem w Polsce? Czy w przypadku mężczyzn jest to łatwiejsze?

B.N.: Myślę, że na pierwsze pytanie nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Bardzo wiele zależy od rzeczywistych warunków pracy i środowiska, w którym się przebywa. Inaczej odpowie kobieta, która pracuje np. w laboratorium chemicznym, a inaczej ta będąca kierownikiem dużej budowy. Nie można jednak pominąć tego, że kobiety odnoszące sukcesy w życiu zawodowym, nawet niekoniecznie z inżynieryjnym wykształceniem, często spotykają się z pewnymi nieodpowiednimi zrachowaniami lub komentarzami ze strony mężczyzn i tego nie można akceptować. Jestem jednak przekonana, że ten społeczny problem będzie zanikał wraz ze wzrostem aktywności zawodowej kobiet. Tę pewność czerpię z tego, że sama w pracy spotykam wielu mężczyzn, z którymi wspaniale się pracuje, i których można podawać za przykład. Trzeba pamiętać, że koniec końców najwięcej zależy od ludzi, dlatego warto dbać o to, żeby w życiu, także tym zawodowym, otaczać się wartościowymi osobami.

A.S.: Dlaczego w Polsce mniej kobiet niż mężczyzn zdobywa wyższe tytuły naukowe na uczelniach technicznych?

B.N.: Nie jestem pewna, czy tak naprawdę jest, ale jeśli tak, to mam nadzieję, że się to niedługo zmieni. Chociaż faktycznie, wydaje się, że zdecydowanie mniej kobiet rozpoczyna ścieżkę naukową w dziedzinie budownictwa niż np. chemii. Myślę, że duże znaczenie ma tutaj cel. W dziedzinach, w których tytuł naukowy daje realną możliwość pozyskania lepszych ofert pracy, więcej osób decyduje się na wybranie tej drogi. Dla niektórych doktorat jest początkiem drogi naukowej i pierwszym krokiem do uzyskania w przyszłości tytułu profesora. Dla innych jest to bardzo jasno zdefiniowany środek do wyspecjalizowania się i wyróżnienia się na rynku pracy. Liczba chętnych do zdobywania tytułu zależy więc też od tego, co dana branża oferuje pracownikom z tytułem doktora.

A.S.: Na uczelni zdobyła Pani też tytuł doktora – czy zamierza Pani dalej rozwijać karierę naukową?

B.N.: Praca naukowa wiąże się z poszerzaniem wiedzy teoretycznej, która zawsze była dla mnie bardzo ważna, ale to powiązanie teorii z praktyką jest niezaprzeczalnie kluczem do sukcesu. Byłam tego bardzo świadoma przez 10 lat pracy na uczelni i potwierdziło się to, kiedy niecałe dwa lata temu zdecydowałam się na zdobywanie doświadczenia praktycznego. Teraz jestem bardziej w tej sferze i stąd równie mocno dostrzegam konieczność ciągłego rozszerzania wiedzy teoretycznej, ale też śledzenia naukowych trendów w innych krajach. W naszej dynamicznej branży szybko przekładają się one na rozwiązania biznesowe. Kontakt ze światem naukowym jest z tego powodu dla mnie kluczowy i zdecydowanie chcę się starać o to, żeby te dwie sfery były ze sobą jeszcze mocniej powiązane.

A.S.: Czym obecnie się Pani zajmuje?

B.N.: Od blisko dwóch lat pracuję jako kierownik działu projektowego w firmie GSG Industria, która specjalizuje się w projektowaniu i wykonawstwie renowacji rurociągów, a od niedawna mamy także prężnie działający dział utrzymania sieci. Mam to szczęście pracować z zaangażowanym i doświadczonym zespołem projektowym. Praca ta daje mi możliwość i satysfakcję projektowania największych inwestycji renowacyjnych w Polsce. Doceniam bardzo także jej praktyczną sferę, w ramach której spotykam ludzi pracujących w miejskich przedsiębiorstwach i firmach wykonawczych. Poznanie ich zawodowej codzienności jest dla mnie bezcenne i uzupełnia całokształt pracy projektowej. Nie mniej wartościowe jest dla mnie także zdobywanie doświadczeń menedżerskich – nie tylko w ramach zarządzania w zespołem, ale także projektami. Konfrontacja wiedzy teoretycznej z praktyczną stroną realizacji projektów jest dla mnie nadal wielkim wyzwaniem, któremu codziennie i z satysfakcją stawiam czoła.

A.S.: Czy Pani zdaniem w tej „męskiej” branży jest miejsce dla kobiet, czy raczej muszą „walczyć” o to, by udowodnić, że potrafią wykonywać tę samą pracę co mężczyźni równie dobrze?

B.N.: Nadal nie uważam, że budownictwo jest ściśle męską branżą. Jeżeli zajrzymy przez płot na przypadkową budowę, to faktycznie, mało prawdopodobne jest to, że zauważymy tam grupę kobiet. Jeśli jednak przyjdziemy do dowolnego biura projektowego, to z dużym prawdopodobieństwem kobiety będą stanowić tam większą część zespołu. Problem z „udawadnianiem” jednak niewątpliwie jest obecny. Kobieta w roli kierownika budowy musi stawić czoła problemom, które mężczyzn w większości nie dotyczą, jak na przykład zdobycie autorytetu. Ale ta walka kobiet, choć nie powinna mieć miejsca, nie idzie na marne i staje się ostatecznie ich siłą. Myślę, że niejeden mężczyzna nie dałby rady, gdyby przyszło mu się zmierzyć z problemami, jakie kobiety napotykają w „męskim” świecie, a kobiety potrafią być wytrwałe i przezwyciężyć bardzo wiele. To się potem przeradza w ich sukcesy.

A.S.: Namawiałaby Pani młodsze koleżanki do rozwijania się w kierunkach inżynieryjnych?

B.N.: Nie tylko namawiałabym, ale namawiam każdą kobietę, która czuje, że jest to dziedzina, w której się sprawdzi i która ją interesuje. Jeżeli dziewczyny miałyby rezygnować z wyboru budownictwa z powodu uznania tej branży za „męską”, to z pewnością chciałabym je przekonać, że tak nie jest. W dzisiejszych czasach decydującym faktorem jest wiedza, a nie płeć. Branże inżynieryjne mają to do siebie, że zazwyczaj są bardziej konkurencyjne na rynku pracy. To jest pierwszy z dobrych powodów, dla których kobiety nie powinny rezygnować ze spełnienia zawodowego w roli inżyniera, zwłaszcza z powodu przestarzałych stereotypów. Każda branża potrzebuje ludzi, którzy będą ją rozwijać, bez względu na płeć. A co nam, kobietom, może przeszkodzić? Moim zdaniem wciąż jednak najbardziej my same. Kobiety mogą osiągać bardzo wiele, często tylko nie potrafią w to uwierzyć i nie mają obok siebie kogoś, kto im pomoże to zrobić. Samemu całkiem łatwo zwątpić w siebie i to nawet wtedy, kiedy już raz się uwierzyło – to jest nieustanna praca. Za każdym razem, kiedy jednak uda się przełamać tę własną barierę, efekty zaskakują, tylko coraz pozytywniej.

A.S.: Czy podejmując decyzję o wykształceniu i drodze zawodowej, jeszcze raz wybrałaby Pani tę samą drogę, czy może coś by Pani zmieniła?

B.N.: Moje wyobrażenia o życiu zawodowym nie były jasno sprecyzowane w momencie, kiedy wybierałam kierunek studiów. Jasne było tylko to, że budownictwo było moją pasją. Teraz jestem w takim miejscu swojej kariery, które daje mi bardzo wiele satysfakcji i poczucia rozwoju. Jest to też jednocześnie takie miejsce, którego sama bym sobie nigdy nie wymyśliła. Wybierając studia, poszłam za zamiłowaniem i drugi raz zdecydowanie zrobiłabym to samo.

A.S.: Dziękuję za rozmowę.