W wyniku toczącego się wiosną postępowania przetargowego spółka Bułgartransgaz powierzyła realizacją przedsięwzięcia konsorcjum firm Arkad Engineering oraz Arkad ABB. Wartość oferty firm wynosiła około 1,17 mld EUR – była to jedyna propozycja mieszcząca się w budżecie zamawiającego. Zanim doszło do podpisania umowy, bułgarski operator wycofał się z tej decyzji, oferując kontrakt innemu konsorcjum (GDEB), które w międzyczasie przedstawiło nową, tańszą ofertę. Jako argument Bułgartransgaz podał brak przedłożenia przez pierwotnego zwycięzcę dokumentów niezbędnych do zawarcia umowy.

Konsorcjum Arkad zaskarżyło decyzję spółki i komisja przyznała mu rację. Uznano, że operator nie miał prawa jednostronnie określać terminu podpisania umowy i wykluczać zwycięzcy na podanej podstawie. Zabrakło też dopełnienia formalności – rezygnacja z oferty nie wpłynęła do konsorcjum na piśmie.

Orzeczenie bułgarskiej komisji antymonopolowej może być, oczywiście, zaskarżone do dwuinstancyjnego Naczelnego Sądu Administracyjnego. Operator zapewne skorzysta z tego prawa, a to jeszcze bardziej wydłuży czas realizacji inwestycji, która miała być finalizowana pod koniec tego roku.

Trasa przedłużenia gazociągu Turecki Potok prowadzić ma przez Bułgarię, Serbię i Węgry do Austrii, skąd dostawy kierowane byłyby do tego kraju oraz na Słowację. Pierwsza nitka bułgarskiego fragmentu rurociągu ma mieć 474 km i przepustowość na poziomie 15 mld m³ gazu/rok. Do Serbii surowiec z tego odcinka gazociągu miałby popłynąć już początkiem 2020 r.

Przeczytaj także: Bułgaria chce się uniezależnić energetycznie od Rosji