W raporcie z 19 marca br. WHO potwierdziła 209 839 przypadków zakażenia SARS-CoV-2 w 170 krajach na świecie i i 8778 przypadków śmierci spowodowanej COVID-19; niecałe 90 tys. osób, u których rozwinęła się COVID-19, obecnie uznawanych jest już za zdrowe. Spustoszenie czynione przez nowego koronawirusa wykracza jednak poza kwestie zdrowotne: silnie oddziałuje na każdy sektor życia. Które części świata poradzą sobie z nim lepiej, a które gorzej? Pojawiają się już pierwsze prognozy.
Światowa gospodarka upadnie przez koronawirusa? Fot. Adobe Stock
Wybuch pandemii stał się jednym z największych zagrożeń dla światowej gospodarki i rynków finansowych. Nadal najwięcej dotychczas potwierdzonych przypadków zakażenia odnotowano w regionie zachodniego Pacyfiku (92 333 przypadków), z czego większość zakażonych to obywatele Chin. Aby powstrzymać epidemię COVID-19, chińskie władze zamknęły miasta, ograniczyły przepływ milionów osób i zawiesiły niemal całą działalność gospodarczą. Działania te okazały się skuteczne, jednak z pewnością spowolnią drugą co do wielkości gospodarkę świata, a wraz z nią kolejne kraje.
Choć może to być uznane obecnie za przesadę, analitycy uważają, że światowa gospodarka, jaką znamy, może upaść. Nie tylko przez Chiny: choroba rozprzestrzenia się szybko na całym świecie, a w samej Europie zanotowano już ponad 87 tys. zakażonych. Z ekonomicznego punktu widzenia, kluczową kwestią jest nie tylko liczba przypadków COVID-19, ale poziom zakłóceń gospodarek z powodu środków ograniczających – powiedział Ben May, szef globalnych badań makroekonomicznych w Oxford Economics. Powszechne blokady, takie. jak te nałożone przez Chiny, zostały wprowadzone w niektórych punktach zapalnych wirusa – dodał. Takie środki – jeśli zostaną podjęte nieproporcjonalnie – mogą wywołać panikę i jeszcze bardziej osłabić światową gospodarkę.
Spadki w prognozach gospodarczych
Wybuch epidemii skłonił instytucje i banki do obniżenia swoich prognoz dla gospodarki światowej. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) stwierdziła, że obniżyła swoje prognozy wzrostu na 2020 r. dla prawie wszystkich gospodarek.
Pierwszym z powodów obniżenia prognoz jest Purchasing Managers' Index, PMI – wskaźnik aktywności finansowej opracowany przez Markit Group i Institute for Supply Management of Financial Activity. Ma on na celu odzwierciedlenie aktywności managerów nabywających różnego rodzaju dobra i usługi. Jest średnią ważoną poszczególnych podindeksów (produkcji, nowych zamówień, zatrudnienia etc.) i może przybierać wartości od 0 do 100.
Wskaźnik ten zazwyczaj przyjmuje wartość między 40 a 60 pkt. Wartości wyższe niż 50 pkt. sygnalizują wzrost aktywności ekonomicznej w badanym sektorze, a poniżej – jej spadek.
Obecnie przewiduje się, że
- na szczycie porównywanych regionów będzie strefa euro z wynikiem 52,6
- na drugim miejscu, z delikatnym spadkiem, znajdzie się USA – 49,2
- na trzecim, również z wynikiem zniżkowym – Japonia – 46,8
- natomiast w dół pikować będą Chiny – zaledwie 26,5.
Według raportu, wzrost PKB w Chinach uległ największemu obniżeniu. Oczekuje się, że azjatycki gigant gospodarczy wzrośnie w tym roku o 4,9%, o 0,8% wolniej niż wcześniej prognozowano, a światowa gospodarka o 0,5% wolniej.
Spowolnienie dotyczy nie tylko samej gospodarki, ale przede wszystkim działalności produkcyjnej. Takie spowolnienie w produkcji chińskiej zaszkodziło krajom o bliskich powiązaniach gospodarczych z Chinami, głównie takim państwom, jak Wietnam, Singapur i Korea Południowa.
Wznowienie działalności fabryk w Chinach trwa dłużej, niż oczekiwano. To, wraz z szybkim rozprzestrzenianiem się COVID-19 poza granicami Chin, oznacza, że globalna działalność produkcyjna może pozostać ograniczona na dłużej.
Epidemia wirusa w Chinach uderzyła również w przemysł usługowy kraju, ponieważ zmniejszone wydatki konsumentów zaszkodziły m.in. sklepom detalicznym, restauracjom i lotnictwu.
Chiny oczywiście nie są jedynym krajem, w którym osłabił się sektor usług, co oznacza, że na całym świecie firmy będą potrzebowały długiego okresu rekonwalescencji.
Spadające ceny ropy naftowej
Ograniczenie światowej aktywności gospodarczej obniżyło popyt na ropę naftową, doprowadzając jej ceny do wieloletniego niskiego poziomu. Stało się to jeszcze zanim spór o cięcia w produkcji pomiędzy OPEC a jego sojusznikami spowodował ostatni spadek cen ropy.
Analitycy z singapurskiego banku DBS stwierdzili, że spadek popytu na ropę naftową w wyniku wybuchu wirusa i oczekiwany wzrost podaży są nieoczekiwanym wybrykiem dla rynków ropy.
Chiny, przez długi czas epicentrum epidemii koronawirusa (obecnie powoli za epicentrum zaczyna się uważać Europę, głównie z uwagi na dramatyczną sytuację we Włoszech), są największym na świecie importerem ropy naftowej.
Rozprzestrzenianie się wirusa we Włoszech i innych częściach Europy jest szczególnie niepokojące i prawdopodobnie osłabi popyt również w krajach OECD – napisali analitycy DBS w raporcie.
Niższa rentowność obligacji
Obawy związane z globalnym rozprzestrzenianiem się nowego koronawirusa skłoniły również inwestorów do podniesienia cen obligacji, co spowodowało, że stopy zwrotu w największych gospodarkach spadły: w Chinach do 2,67%, w USA do 0,75%, w Japonii do -0,04%.
Co dalej?
Mimo że obecnie największą klęskę wydają się ponosić Chiny, eksperci amerykańskiego banku inwestycyjnego Goldman Sachs przewidują, że z perspektywy największy koszt poniesie jednak Europa. Koszt ten będzie na tyle duży (giełdy pikują w dół, łącznie z polską), że konieczne będą zmiany w strukturze gospodarki, koncepcjach ekonomicznych i zaleceniach dla polityk gospodarczych.
Przeczytaj także: Ile w tym roku straci polska gospodarka?
Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.