Katastrofa ekologiczna miała miejsce 14 stycznia br. Sanchi – płynący z Iranu do Korei Południowej z prawie milionem baryłek lekkiej ropy – na wysokości Szanghaju i w odległości około 250 km od wybrzeża Chin zderzył się wówczas z hongkońskim frachtowcem CF Crystal. W wyniku pożaru zginęła cała załoga statku: 32 marynarzy z Iranu i Bangladeszu.

Tankowiec przewoził 111 tys. ton kondensatu, a w swoich zbiornikach miał 1000 ton ciężkiego oleju napędowego do obsługi maszyn.

W niedzielę wieczorem powierzchnia plamy ropy miała już 332 km² – trzykrotnie więcej niż w ubiegłą środę.

Według organizacji Greenpace rejon, w którym doszło do katastrofy, jest ważnym regionem tarła wielu gatunków ryb, skorupiaków i kalmarów, a także migracji wielorybów szarych i humbaków.

Jak jednak dodaje cytowany przez Polską Agencję Prasową (PAP) Richard Steiner, specjalista od wycieków ropy na Alasce, Morze Wschodniochińskie jest już i tak okropnie zanieczyszczone, bo więcej zanieczyszczeń niż wyciek ropy z Sanchi dociera Jangcy i innymi rzekami. W związku z tym zatonięcie statku z irańską ropą nie zmienia zbytnio ogólnej sytuacji.

Przeczytaj także: Ropa wyciekła z tankowca w Grecji. Zagrożenie katastrofą ekologiczną