Banki w ostatnim czasie prowadzą bardo ostrożną politykę finansową, więc z tego punktu widzenia sytuacja jest w miarę stabilna. Jako zagrożenie jawić zaczynają się natomiast Chiny i inne kraje Dalekiego Wschodu oraz znaczne spowolnienie gospodarcze po trwającym tam przez dłuższy czas boom'ie. Chińska gospodarka znacznie spowolniła, co wiąże się w dużym stopniu ze zmniejszoną ilością zamówień eksportowych, a tym samym produkcja jest coraz mniejsza. Stany Zjednoczone i kraje europejskie są coraz mniej zainteresowane towarami z Chin.

W sytuacji nasilającej się recesji analitycy widzą szansę na udzielenie pomocy amerykańskim firmom z pieniędzy publicznych, jednak w Europie trudno liczyć na takie wsparcie. Europejscy przedsiębiorcy mają teraz małe szanse na pomoc, ponieważ Europejski Bank Centralny na razie nie bierze pod uwagę kolejnych dotacji dla państw członkowskich, a co gorsza, zamierza zredukować koszty.

Jakkolwiek wielu analityków uważa słowa o nadciągającej głębokiej i długoletniej recesji za niepotrzebną panikę, jest też spora grupa takich, którzy traktują je bardzo poważnie. Jak wielokrotnie już bywało w gospodarce, na jej dobrą czy złą sytuację wpływał nie stan rzeczywisty, ale plotka i panika, które czyniły największe spustoszenie. Dlatego nie do końca należ ignorować informacje o nasilającym się kryzysie.

W Chinach rynek się już "przegrzała", natomiast pracownicy domagają się lepszych płac. Powoli więc będą znikać minimalne stawki wynagrodzeń, a produkcja przestanie być tak opłacalna, jak jeszcze niedawno, kiedy tanie chińskie towary zasypywały cały świat. Z tego powodu może dojść do takiej sytuacji, że wzrost kosztów produkcji w Chinach będzie miał wpływ na wyższe ceny, spadek wskaźnika eksportowego i spowolnienie gospodarcze w krajach współpracujących z Chinami.