Podstawą funduszu miałyby być składki, jakie firmy odprowadzałyby od każdego sprzedawanego mieszkania (maksymalnie 1% jego wartości).

To ma kosztować kilkaset złotych, tysiąc, dwa, w zależności od wartości mieszkania. Nie mówimy tu o kilkudziesięciu tysiącach złotych, jak straszyli deweloperzy – mówi, cytowany przez rmf24.pl, prezes UOKiK Marek Niechciał.

W przypadku bankructwa dewelopera lub upadłości banku, pieniądze, jakie wpłacimy na mieszkanie, wracałyby do nas w całości. To znacząca zmiana w stosunku do problemów, z jakimi borykają się dziś nabywcy nieruchomości w budynkach wielorodzinnych. Zdaniem UOKiK nowa ustawa deweloperska ma chronić kupujących właśnie przed sytuacjami, gdy upada deweloper lub bank obsługujący jego rachunki.

Poza problemem ochrony środków finansowych wpłaconych deweloperowi, w Polsce coraz popularniejsze jest zamawianie wykwalifikowanego inżyniera podczas odbioru mieszkania lub domu od dewelopera. Taki inżynier jest w stanie także pomóc "ogarnąć" wszelkie formalności po odbiorze nieruchomości.

Gdy 7–8 lat temu ustawa była pierwotnie projektowana, to nikt nie przewidywał upadłości banku. A mamy już dziś doświadczenia z upadłością jednego dużego banku spółdzielczego, który był zaangażowany w deweloperkę. Do tego teraz można wyobrazić sobie, że jakiś inny duży bank będzie miał kłopoty – mówi Marek Niechciał, dodając, że konieczne jest, by system ochrony środków finansowych kupujących mieszkania był niezależny od deweloperów i banków.

Przeczytaj także: Prezydent podpisał specustawę mieszkaniową