Co kilka miesięcy w Krakowie wybucha dyskusja - wywoływana najczęściej przez radnych miejskich - o tym, gdzie i ile powinno powstać w Krakowie estakad ponad ważnymi skrzyżowaniami. Ostatnio taki spór dotyczył ronda Grzegórzeckiego oraz planowanego skrzyżowania ulic Mogilskiej, Meissnera i planowanej Lema (połączy Meissnera z al. Pokoju). Radni z miejskiej komisji infrastruktury nie mogą zrozumieć, dlaczego miasto rezygnuje z okazji, jaką są wielkie inwestycje w tych rejonach, i nie buduje estakad, które ich zdaniem rozwiązałyby problem korków.

Budowa estakady nad rondem Grzegórzeckim byłaby zbyt kosztowna w stosunku do korzyści, jakie mieliby z niej kierowcy.
Dziś skrzyżowanie to tzw. rondo turbinowe. Dzięki temu trzy najważniejsze kierunki ruchu mają zapewnioną wyższą niż dawniej przepustowość samochodów.
Okazuje się, że gdyby miasto zdecydowało się na projektowanie i realizację estakady łączącej al. Powstania Warszawskiego z ul. Kotlarską, to zajęłaby ona tyle miejsca, że trzeba by wyburzyć niemal wszystkie budynki mieszkalne przylegające do ul. Kotlarskiej. Przeszkadzałyby w poprowadzeniu ulicy albo znajdowały się za blisko jezdni.
Oznaczałoby to likwidację 207 mieszkań oraz siedzib kilku firm. Nowe lokum trzeba byłoby znaleźć dla około 500 mieszkańców - tylko to oraz przekładki podziemnych instalacji kosztowałoby ok. 100 mln zł.
Wybudowanie tak kosztownej inwestycji nie rozwiązałoby oczywiście problemu korków. Przeniosłyby się w inne miejsce, czyli na rondo Mogilskie oraz na skrzyżowanie ulic Klimeckiego i Nowohuckiej czy na skrzyżowania z al. Pokoju.
Ruch na rondzie sięga dziś ok. 5,9 tys. aut na godzinę, czyli o ok. 50 proc. więcej niż przed przebudową. Dokładnie tyle przewidywał zresztą projekt.
Miejscy drogowcy zapewniają oczywiście, że kiedy wreszcie na przełomie stycznia i lutego zacznie działać na rondzie Obszarowy System Sterowania Ruchem, korki delikatnie się zmniejszą, bo sygnalizacja świetlna będzie się o wiele lepiej niż dziś dostosowywać do ruchu na skrzyżowaniu. Tramwaje będą blokowały rondo tylko na czas przejazdu, a nie tak jak dziś, kiedy światła dla tramwaju świecą się zawsze tak samo długo.
Dziś skrzyżowanie to tzw. rondo turbinowe. Dzięki temu trzy najważniejsze kierunki ruchu mają zapewnioną wyższą niż dawniej przepustowość samochodów.
Okazuje się, że gdyby miasto zdecydowało się na projektowanie i realizację estakady łączącej al. Powstania Warszawskiego z ul. Kotlarską, to zajęłaby ona tyle miejsca, że trzeba by wyburzyć niemal wszystkie budynki mieszkalne przylegające do ul. Kotlarskiej. Przeszkadzałyby w poprowadzeniu ulicy albo znajdowały się za blisko jezdni.
Oznaczałoby to likwidację 207 mieszkań oraz siedzib kilku firm. Nowe lokum trzeba byłoby znaleźć dla około 500 mieszkańców - tylko to oraz przekładki podziemnych instalacji kosztowałoby ok. 100 mln zł.
Wybudowanie tak kosztownej inwestycji nie rozwiązałoby oczywiście problemu korków. Przeniosłyby się w inne miejsce, czyli na rondo Mogilskie oraz na skrzyżowanie ulic Klimeckiego i Nowohuckiej czy na skrzyżowania z al. Pokoju.
Ruch na rondzie sięga dziś ok. 5,9 tys. aut na godzinę, czyli o ok. 50 proc. więcej niż przed przebudową. Dokładnie tyle przewidywał zresztą projekt.
Miejscy drogowcy zapewniają oczywiście, że kiedy wreszcie na przełomie stycznia i lutego zacznie działać na rondzie Obszarowy System Sterowania Ruchem, korki delikatnie się zmniejszą, bo sygnalizacja świetlna będzie się o wiele lepiej niż dziś dostosowywać do ruchu na skrzyżowaniu. Tramwaje będą blokowały rondo tylko na czas przejazdu, a nie tak jak dziś, kiedy światła dla tramwaju świecą się zawsze tak samo długo.

Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!

Powiązane
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.