Budowa estakady nad rondem Grzegórzeckim byłaby zbyt kosztowna w stosunku do korzyści, jakie mieliby z niej kierowcy.
Dziś skrzyżowanie to tzw. rondo turbinowe. Dzięki temu trzy najważniejsze kierunki ruchu mają zapewnioną wyższą niż dawniej przepustowość samochodów.

Okazuje się, że gdyby miasto zdecydowało się na projektowanie i realizację estakady łączącej al. Powstania Warszawskiego z ul. Kotlarską, to zajęłaby ona tyle miejsca, że trzeba by wyburzyć niemal wszystkie budynki mieszkalne przylegające do ul. Kotlarskiej. Przeszkadzałyby w poprowadzeniu ulicy albo znajdowały się za blisko jezdni.
Oznaczałoby to likwidację 207 mieszkań oraz siedzib kilku firm. Nowe lokum trzeba byłoby znaleźć dla około 500 mieszkańców - tylko to oraz przekładki podziemnych instalacji kosztowałoby ok. 100 mln zł.

Wybudowanie tak kosztownej inwestycji nie rozwiązałoby oczywiście problemu korków. Przeniosłyby się w inne miejsce, czyli na rondo Mogilskie oraz na skrzyżowanie ulic Klimeckiego i Nowohuckiej czy na skrzyżowania z al. Pokoju.
Ruch na rondzie sięga dziś ok. 5,9 tys. aut na godzinę, czyli o ok. 50 proc. więcej niż przed przebudową. Dokładnie tyle przewidywał zresztą projekt.

Miejscy drogowcy zapewniają oczywiście, że kiedy wreszcie na przełomie stycznia i lutego zacznie działać na rondzie Obszarowy System Sterowania Ruchem, korki delikatnie się zmniejszą, bo sygnalizacja świetlna będzie się o wiele lepiej niż dziś dostosowywać do ruchu na skrzyżowaniu. Tramwaje będą blokowały rondo tylko na czas przejazdu, a nie tak jak dziś, kiedy światła dla tramwaju świecą się zawsze tak samo długo.