24-letnia Chloe Fu, mieszkająca w Szwecji, tak opisuje atmosferę panujacą w tym kraju: kiedy spaceruje się po ulicach, absolutnie nie czuje się paniki. Ulice są tak zatłoczone, jak zwykle wiosną

Czy słusznie? W samej Szwecji zdiagnozowano już 9685 przypadków zakażenia koronawirusem. Wyleczono co prawda 205 osób, ale ponad cztery razy więcej, 870 osób, zmarło. To najprawdopodobniej efekt tego, że kraj ten nie wprowadził żadnych znaczących restrykcji. Granice Szwecji pozostały otwarte, dzieci chodzą nieprzerwanie do szkół, a dorośli nie tylko do pracy, ale też do restauracji, kin, na spacery. Tylko grupom ryzyka zalecono pozostanie w domach. Eksperci obawiają się, że to dopiero początek pandemii, a Szwedzi zapłacą wysoką karę za brak wprowadzonych obostrzeń.


Skąd taki wniosek? Naukowcy zwracają uwagę na niezwykle wysoki, w porównaniu do innych krajów, odsetek przypadków śmiertelnych: aż 7,68% (dane z 8 kwietnia). W sąsiedniej Danii jest to zaledwie 3,85%, a w Norwegii wręcz 1,46%. 

Anders Tegnell, główny epidemiolog Szwecji nadzorujący reakcję rządu na COVID-19, zarekomendował, by rząd pozwolił na powolne rozprzestrzenianie się wirusa wśród ludności. Nadal podtrzymuje swoje zdanie: 5 kwietnia w szwedzkiej telewizji zapewniał, że pandemia może być zatrzymana wyłącznie w drodze nabywania przez stado odporności, ewentualnie połączenie odporności i szczepień. Jak podaje jednak „The Guardian”, szwedzki parlament ma poddać pod głosowanie nowy zestaw działań: zamknięcie lotnisk, dworców kolejowych i autobusowych, sklepów oraz restauracji, a także ograniczenie publicznych zgromadzeń lub zarekwirowanie sprzętu medycznego.

Holandia zrezygnowała z „budowania odporności”

Holendrzy, podobnie jak Szwedzi, byli bardzo otwarci na koncepcję stadnej odporności. Niderlandzki rząd zdecydował się na tzw. inteligentny (ukierunkowany) lockdown, który miał zamortyzować społeczne, ekonomiczne i psychologiczne koszty społecznej izolacji i sprawić, że ewentualny powrót do normalności stanie się łatwiejszy do opanowania.


Ludzie zostali jednak ostatecznie poinstruowani, aby pozostać w domu, ale można wyjść do pracy, na zakupy czy na spacer, pod warunkiem utrzymywania 1,5 m dystansu od innych. Premier Mark Rutte, cytowany przez BBC, określił Holandię jako kraj dorosłych. To, co słyszę wokół siebie, to fakt, że ludzie cieszą się, że są traktowani jak dorośli, a nie jak dzieci – powiedział.

Holenderska agencja zdrowia publicznego RIVM rozpoczęła już badania mające na celu sprawdzenie, w jakim stopniu przeciwciała powstające podczas ekspozycji ludzi są skuteczne w zapobieganiu ponownemu zakażeniu. Tymczasem liczba zakażonych dobiła już niemal 23,1 tys., a zmarłych przekroczyła 2,5 tys. Wyzdrowiało tam natomiast tylko 250 osób.

Zdanie zmieniła też Wielka Brytania. Wbrew oczekiwaniom obywateli, rząd planował postawić na nabywanie odporności. Wraz z szybkim wzrostem liczby chorych, myślenie rządu również szybko się zmieniło.

Zaczęło się od próby opanowania koronawirusa poprzez odizolowanie osób chorych i tych, którzy mieli z nimi bliski kontakt. Później ograniczono możliwość podróży czy zamknięto restauracje i puby. Czy rząd posłuchał w tej kwestii obywateli? Nie do końca: bardziej niż presja społeczna, podziałało modelowanie przeprowadzone przez Imperial College London. Naukowcy określili, że polityka kontrolowanego rozprzestrzeniania się może prowadzić do ponad 250 tys. zgonów. Jak podaje BBC, władze w Londynie chcą ograniczyć tę liczbę do maksymalnie 20 tys.

Skutki (braku) lockdownu

Ukierunkowane restrykcje skutkują ogromną falą zachorowań i śmierci. Ale lockdown również ma określone konsekwencje.

Jeszcze jest zdecydowanie za wcześnie, by prognozować, jak ostatecznie pandemia odbije się na sytuacji gospodarczej i społecznej. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że niemal każda dziedzina gospodarki notuje duże spadki, a wiele firm jest zagrożonych. Wiele osób (jak badają amerykańscy naukowcy, w większości są to kobiety) traci posady, a razem z nimi źródła utrzymania.

Zwiększa się liczba osób cierpiących na różnego typu obniżki nastrojów. Chorzy na co dzień przebywający na terapiach, teraz mają utrudniony dostęp do pomocy. Szwedzka Agencja Zdrowia Publicznego zachęcała wielokrotnie do spacerów: co niebezpieczne z uwagi na pandemię, byłoby zbawienne dla naszej psychiki – ruch, kontakt z naturą. 


Problemy dotykają nie tylko przedsiębiorców i ich pracowników, ale choćby dzieci i młodzieży czy studentów, zwłaszcza tych kończących dany etap edukacji.

W Polsce stan na 10 kwietnia br. jest taki: 5955 zakażonych koronawirusem, 181 zmarłych, 318 osoby uznawane za wyleczone. Choć obraz ten może być zaburzony przez dość niską liczbę wykonywanych testów, plasujemy się obecnie na bardzo dobrym miejscu na tle Europy i świata (łącznie ponad 1,6 mln zakażonych, ponad 97,5 tys. zmarłych, niemal 366,5 tys. wyleczonych), na 28. pozycji. 

Jakie będą długoterminowe konsekwencje lockdownu lub jego braku? To ocenić będziemy mogli jedynie z odpowiedniej perspektywy. Wszystkie jednak kraje, które nie wdrożyły odpowiednich procedur na czas, obecnie zmagają się ze znacznym wzrostem zachorowań wśród ludzi; a ostatecznie to jest konsekwencja, której najbardziej powinniśmy unikać. Ci, którzy będą mieli szansę uniknąć choroby bądź zostać wyleczonymi, odbudują gospodarkę, która cierpi obecnie w wyniku wprowadzonych obostrzeń.

Więcej na temat pandemii COVID-19 i koronawirusa SARS-CoV-2 w naszym TEMACIE SPECJALNYM