Dyskusja dotyczyła funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, które od 1 stycznia br. stało się głównym podmiotem odpowiedzialnym za gospodarkę wodną w naszym kraju.

Wody Polskie (WP) to państwowa osoba prawna, w skład której wchodzą: Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej z siedzibą w Warszawie (KZGW); ponadto regionalne zarządy gospodarki wodnej (RZGW) w Białymstoku, Bydgoszczy, Gdańsku, Gliwicach, Krakowie, Lublinie, Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Warszawie i Wrocławiu. Skład uzupełnia 50 zarządów zlewni oraz 330 nadzorów wodnych.

Wody Polskie przejęły należności, zobowiązania, prawa i obowiązki KZGW oraz RZGW. Teraz to właśnie WP zajmują się ochroną przed powodzią i suszą oraz ochroną jakości zasobów wodnych. Ponadto wykonują prawa właścicielskie w stosunku do wód publicznych, naliczają i pobierają opłaty za usługi wodne, wydają zgody wodnoprawne. Mają też chronić mieszkańców przed nieuzasadnionymi podwyżkami cen za usługi wodociągowo-kanalizacyjne.


Zdaniem Wojciecha Skowyrskiego, zastępcy dyrektora departamentu ochrony przed powodzią i suszą Wód Polskich, już widać, że powołanie tego przedsiębiorstwa było dobrym pomysłem. We Wrocławiu Wojciech Skowyrski tłumaczył, że wcześniej RZGW nie spełniały roli, np., jak mówił, jeden zarząd „siedział okrakiem” na dwóch dorzeczach, przez co powstawało wiele sytuacji konfliktowych. Przypominał, że w poprzednim systemie wiele było takich sytuacji, że inny podmiot odpowiadał za dorzecze, inny za międzywale, a jeszcze inny np. za wały przeciwpowodziowe.

Z kolei zdaniem Janusza Zaleskiego obecnie sytuacja wcale nie jest poprawna, a jednostki RZGW są jeszcze bardziej podporządkowane centrali. Jak powiedział, ta zmiana jest zmianą bardziej centralizacyjną niż wprowadzającą korektę do zarządzania wodami.

W jego opinii, na świecie zintegrowanie osiąga się poprzez współpracę wielu różnych instytucji. Niby każdy realizuje swoje interesy, ale trwa dialog, każdy otrzymuje „coś dla siebie”, a razem osiągane jest dobre rozwiązanie dla wszystkich. W Polsce jednak – według Janusza Zaleskiego – system zarządzania gospodarką wodną jest mocno scentralizowany, a taka sytuacja nie sprzyja takim różnicom zdań, które mogą prowadzić do dobrego rozwiązania.


Nie jest pewne, że zintegrowanie, jak w przypadku Wód Polskich, jest dobre. Jeśli już występuje „dyktatura”, to „dyktator” musi być oświecony. Inaczej dyktatorzy upadają. Obecnie struktura jest taka, że zarządzający będzie wdrażał, co chce, dominował, a nie dyskutował – stwierdził Janusz Zaleski. Przyznał, że ma obawy, czy utrzymanie takiego modelu przedsiębiorstwa może się sprawdzić w tak dużym kraju jak Polska.

Wojciech Skowyrski ripostował, że Wody Polskie nie są „dyktaturą”, że starają się zadbać o wszystkich, którzy z wody mają korzystać. Nie ukrywał, że jest zwolennikiem scentralizowania, bo woda „nie lubi prowadzenia” w sposób niekonsekwentny. Jednocześnie wyjaśnił, że w trakcie prowadzenia inwestycji głosy RZGW powinny być słyszalne. To nie jest tak, że one nie mają możliwości samodzielnego działania – powiedział, dodając, że wszystkie tego typu inwestycje w Polsce wychodzą od RZGW. A Wody Polskie chcą mieć jedynie nad nimi kontrolę. Zamierzają też zbudować profesjonalną gospodarkę wodną.

Jego zdaniem bardzo ważne jest, żeby gospodarkę wodną traktować całościowo. Zmiana idzie w dobrym kierunku, będziemy zarządzać wodą w sposób stabilny i stały. Jest dużo do zrobienia i wiele błędów do naprawienia, ale reforma jest tak poważna, że potrzeba czasu, by zaczęła działać tak, jak to zostało wymyślone – stwierdził Wojciech Skowyrski.

Prof. dr hab. Janusz Zaleski został jednak przy swoim zdaniu: Dawniej dyskusja była bardziej demokratyczna, trwała dłużej, ale wszystko szło w dobrą stronę. Teraz jednak jest dyktat.

Przeczytaj także: Kolejna nowelizacja ustawy Prawo wodne jeszcze w tym roku