Gdy w 1992 roku wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych wygrał Bill Clinton (naprawdę to William Jefferson), wielu zastanawiało się jak do tego doszło. Co spowodowało, że nowicjusz pokonał cieszącego się popularnością urzędującego prezydenta Busha seniora.
.jpg)
No cóż - zapewne trudno jest to stwierdzić jednoznacznie, ale społeczeństwo amerykańskie po zakończeniu zimnej wojny, chciało prezydenta, który poświęciłby całą swoją uwagę problemom gospodarczym kraju, a nie polityce zagranicznej. Problemy gospodarcze wynikały z dokuczliwej recesji, która dotknęła gospodarkę USA właśnie przed wyborami. I w takich okolicznościach przyrody na placu boju o "Biały Dom" pojawia się młokos, który prowadzi swą kampanię pod hasłem "It?s the economy, stupid". No i wygrał.
A później rządził największą potęgą świata przez dwie kadencje - od 20 stycznia 1993 do 20 stycznia 2001 roku. I to jak rządził! Doprowadził gospodarkę swego wielkiego kraju na poziom nieosiągalny dla innych. Na nic pójdą wysiłki unijnych biurokratów, tworzących nic nieznaczące w rzeczywistym życiu strategie i deklaracje. Na dogonienie Amerykanów będziemy potrzebowali nie 10 lat tylko 10 wieków. A i to może nie starczyć... Clinton wielkim przywódcą był i basta! I nic nie zmienia fakt, że dzisiaj jest bardziej pamiętany dzięki temu, że nie zawsze miał zapięty do końca rozporek, a cygara używał wcale nie do palenia?
Ale skoro dotarło do naszej świadomości, że z gospodarką stanową nie mamy szans, to spróbujmy od innej strony. Tylko od której? Może od strony nauki? Mam pewne doświadczenia, jeżeli chodzi o naukę na poletku bezwykopowym. I to bardzo różnorodne. To między innymi dzięki mojej inicjatywie uruchomiono pierwsze w Polsce, a może nawet w Europie, podyplomowe dwusemestralne studia o specjalności "Nowoczesne techniki i technologie bezwykopowe". Mam dużo satysfakcji, gdy obserwuję moich pracowników i studentów jednocześnie, zmieniających język, którym się porozumiewają pomiędzy sobą i w kontaktach zewnętrznych z przedstawicielami zamawiających i z inspektorami nadzoru. Nareszcie jest to "wspólny język" inżynierów naprawiających bezwykopowo jakieś podziemne rurki. Z uśmiechem na ustach obserwuję jak po kolejnych wykładach rozumieją potrzebę i sens stosowania technik i technologii bezwykopowych. Potrafiących wykonać podstawowe obliczenia dotyczące wykładzin CIPP nawet wtedy, gdy ich się wybudzi z najgłębszego snu o północy. Będących dumnymi z tego, że studiują na Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie na Wydziale Wiertnictwa Nafty i Gazu - bo ta właśnie uczelnia przy skromnym udziale zarządzanej przeze mnie firmy podjęła się zorganizowania tak bardzo potrzebnych nam studiów. Wykładowcy z AGH-u w sposób znakomity uzupełniają moją tezę o potrzebie ciągłego podnoszenia swoich kwalifikacji. Przecież tego, czego się nauczą inżynierowie sanitarni w trakcie kolejnych studiów, gówna płynące w kanałach im nie zabiorą. A nawet mistrzowi nie zaszkodzi nauka. Mnie też.
Przeto się uczę. Ale ja trochę czegoś innego niż moje młode kadry. Uczę się być bardziej stonowany i mniej krytycznie odbierający działania innych. Uczę się podchodzić do bezwykopowej rzeczywistości bez stosowania sienkiewiczowskiej filozofii Kalego - "Kali ukraść krowę to dobry uczynek, Kalemu ukraść krowę zły". Może da się zauważyć efekty pobierania przeze mnie nauk na najbliższych przetargach? Przestanę się wreszcie czepiać najdrobniejszych uchybień w ofertach moich szanownych konkurentów, wtedy, gdy ich cena będzie lepsza od mojej. Nie będę udzielał dopuszczonych prawem zamówień publicznych pouczeń w stosunku do zamawiających, przygotowywujących specyfikacje przetargowe. Może się odczepię od inżynierów nadzorujących nasze roboty. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie wyciągnął na światło dzienne historii powstania jedynej w swoim rodzaju pieczątki. Tą właśnie pieczątką szef konkurującej firmy, zaczął pieczętować składane przez nich oferty. A kiedy zaczął? Po tym jak spotkaliśmy się na arbitrażu z okazji stołecznego przetargu. Jak widać efekty moich działań przynoszą jakiś skutek - nawet ON wyciągnął wniosek z moich nauk. Teraz, gdy na pieczątce jest "Prokurent Dyrektor" to wszystko jest OK. Choć brzmi to trochę jak "Ojciec Dyrektor". Ważne, że nauka nie poszła w las.
I tak to doszliśmy do wniosku, że nauka ma różne oblicza i różną skalę. Ja wyznaję zasadę, że uczący drugich sam się uczy. Dlatego uczę, bo chcę się sam nauczyć. A chcę się nauczyć, bo chcę być mądry!!! Obym tylko nie był przykładem potwierdzającym tezę, że uczyć się można całe życie, pozostając w tej samej klasie.
A wam na koniec zacytuje jeszcze coś za mądrym człowiekiem: "w nauce nie chodzi o to, aby o niej mówić, ale żeby mieć coś do powiedzenia".

Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.