Retrospektywne spojrzenie na kłopoty świata finansowego, spektakularne akcje organów ścigania Stanów Zjednoczonych oraz państw Unii Europejskiej, których głównymi bohaterami byli czołowi finansiści świata oraz publiczne przyznawanie się do błędnych decyzji tuzów finansów stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo gospodarki niejednego kraju. Ponad wszelką wątpliwość wszyscy ci ludzie znajdą się w podręcznikach ekonomii. Świadcząc o tym, jak bardzo i jak niekorzystnie jednostka może wpłynąć na sektor finansowy w skali całego świata. George W. Bush, Alan Greenspan, Gholam Husejn Nozari, Abd Allah ibn Hamad al-Attija, Abdallah el-Badri, Chakib Khelil, Jerome Kerviel, Charles Milhaud, Albert Gonzalez oraz Klaus Zumwinkel - to lista autorów obecnej recesji gospodarczej i spadku zaufania do sektora bankowego w skali globalnej.

Dzisiejszy kryzys finansowy, który ciągnie w dół nawet najsilniejsze gospodarki świata, rozpoczął się od Stanów Zjednoczonych, kraju zaangażowanego w wojny w Iraku i Afganistanie, skonfliktowanego z większością państw Ameryki Łacińskiej. Autorem wszystkich kwestionowanych politycznie decyzji amerykańskiej administracji był ustępujący prezydent USA George W. Bush, wcześniej silnie związany z przemysłem petrochemicznym. To w dużej mierze konflikt z krajami Bliskiego Wschodu - w znakomitej większości członkami kartelu OPEC - miał wpływ na niestabilne ceny ropy naftowej, których wzrost spowodował zwiększenie cen towarów i usług nie tylko w Ameryce, ale również w Europie i Azji.

To administracja George\'a W. Busha - którego ojcem kryzysu mianują coraz to nowe organizacje polityczne w świecie - zdecydowała się na krytykowane obecnie posunięcie, czyli zmuszenie banków do udzielania kredytów hipotecznych również tym klientom bankowości, którzy nie mieli nawet szans na posiadanie zdolności kredytowej. Członkowie rządu USA oraz Fed - w tym również ikona międzynarodowej bankowości Alan Greenspan - uznali, że posiadanie na własność domu bądź mieszkania będzie dla obywateli amerykańskich wystarczająco silnym bodźcem, aby starali się swoich dóbr nie stracić. Ale sytuacja na rynku kredytów hipotecznych wyglądała zgoła inaczej. Pracownicy banków byli zainteresowani sprzedażą jak największej ilości kredytów hipotecznych - a to dlatego, że od sprzedaży każdego z nich otrzymywali wcale niemałe prowizje. Rychło więc doszło do sytuacji, że zadłużeni już i nie spełniający żadnych warunków kredytowych klienci byli wspierani przez kolejne banki.