Pozwolenia otrzymały już PKP Cargo, największy przewoźnik towarowy w Polsce, jednak cała procedura zajęła mu aż 21 miesięcy. Dokumentu, bez którego dyspozytorzy ruchu nie mają prawa wpuścić pociągu na tory, wciąż nie otrzymała spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, która zarządza ponad 90% infrastruktury kolejowej. Oprócz PKP PLK pozwoleń nie otrzymali niemal wszyscy przewoźnicy pasażerscy i towarowi, a to oznacza całkowity paraliż na kolei.

Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna, problem z certyfikatami wynika z przepisów Unii Europejskiej, która wymusiła na krajach członkowskich ujednolicenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa na kolei. Na dostosowanie pozwoleń kraje miały trzy lata, do 1 stycznia 2011 r.

Wydawaniem certyfikatów zajmuje się Urząd Transportu Kolejowego. Szef urzędu zapewnia, że dołoży wszelkich starań, by wymagane decyzje wydane były na czas. Jego zdaniem opóźnienia biorą się z niekompletnych wniosków złożonych przez firmy z branży. Postępowanie wydłuża się m. in. ze względu na oczekiwanie na ich uzupełnienie. Jednak szef UTK zapewnia, że urząd zrobi wszystko, by do końca roku nowe pozwolenia otrzymały przede wszystkim PKP PLK i największe spółki na rynku. 

To jednak nie rozwiązuje problemu, ponieważ certyfikatu może nie zdążyć uzyskać kolej samorządowa. Tymczasem pociągami Przewozów Regionalnych każdego dnia do pracy i szkół podróżuje 300 tys. osób. Jeśli przewoźnicy, którzy nie zdążą uzyskać certyfikatów z winy UKT, nie będą mogli wyjechać na tory, zostaną narażeni na utratę kontraktów i przyszłych zysków. Zapewne złożą pozwy o odszkodowania. Jeśli dojdzie do paraliżu kolejowego 1 stycznia, zdaniem ekspertów, może to doprowadzić niektóre firmy do upadłości i załamie się system transportowy kraju, co może spowodować perturbacje w gospodarce.

Eksperci zwracają uwagę, że obecny problem z certyfikatami wynika z finansowej i kadrowej słabości UTK. Co roku Komisja Europejska dokłada urzędowi obowiązków związanych z kontrolą rynku, ale nie idą za tym pieniądze i kadry.