Z sondażu przeprowadzonego wśród Polaków wynika, że remonty torów przyczyniłyby się do rozwoju transportu intermodalnego, dzięki czemu na drogach byłoby mniej ciężarówek, a to przełożyłoby się na poprawę bezpieczeństwa wszystkich użytkowników ruchu.

Jednak zdaniem ekspertów transport intermodalny ma małe szanse na rozwój, ponieważ za transportem drogowym przemawia więcej argumentów. Jest on chętniej wybierany z poniższych względów: niższa cena, czas przewozu i możliwość realizacji usługi "od drzwi do drzwi" jednym środkiem transportu, a także większa dostępność.

Tymczasem transport kolejowy jest bardziej skomplikowany. Po pierwsze rozój transportu intermodalnego wymaga ogromnych nakładów, więc konieczne byłoby pozyskanie dodatkowych form finansowania. Ponadto taka forma transportu wymaga zaangażowania o wiele większej liczby zasobów, m.in. terminali, środków transportowych (wagony, lokomotywy) i personelu.

Jednak specjaliści są zdania, że dzięki właściwemu wykorzystaniu tych elementów można stworzyć konkurencyjną dla transportu drogowego ofertę.

Dużym problemem dla przewoźników kolejowych są również wysokie stawki dostępu do torów i prędkości osiągane przez pociągi. "W Niemczech pociąg towarowy jedzie 60 km/h, a przewóz nim kosztuje 2,5 EUR/km. W Polsce prędkość to nieco ponad 20 km/h, a koszt to 5,5 EUR/km. Nasze stawki za dostęp należą do najwyższych w Europie. A mała prędkość przewozu sprawia, że inwestycje w ten rodzaj transportu wolniej się zwracają" - wyjaśnia Puls Biznesu.

Ministerstwo Infrastruktury twierdzi, że wspiera transport intermodalny. W dokumencie "Master Plan dla transportu kolejowego w Polsce do 2030 roku" transport intermodalny został wskazany jako jeden z głównych obszarów zainteresowania.

Jednak statystyki mówią co innego. Według danych GUS w 2009 r. udział transportu kolejowego w przewozach intermodalnych wyniósł zaledwie około 15%.