Jak poinformował przewodniczący związku Leszek Miętek, na decyzję o rozpoczęciu pogotowia strajkowego wpływ miała trudna sytuacja pracowników śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych. "Po raz pierwszy w powojennej historii stało się tak, by pracownicy na kolei nie dostali pensji. O tym, że wypłaty nie będzie, dowiedzieli się wieczorem poprzedniego dnia" - mówił.

Przypominamy, że przewoźnik nie wypłacił ponad 1,4 tys. pracownikom pensji za wrzesień tłumacząc, że to wina marszałka województwa śląskiego, który nie uregulował należności. W rezultacie 15 października osiem pociągów nie wyjechało na tory.

„W tej sytuacji spółka – jak deklarują jej przedstawiciele - zmieniła priorytety płatnicze na rzecz regulowania bieżących zobowiązań wobec zarządcy infrastruktury kolejowej (PKP PLK) i dostawcy energii (PKP Energetyka)” – podaje PAP.

Wprowadzenie pogotowia strajkowego nie odbije się na pasażerach. Nie jest powiedziane, że na pewno dojdzie do strajku. Na razie w zakładach zaczną funkcjonować komitety strajkowe, ponadto zostanie wszczęty spór zbiorowy z pracodawcą. Zdaniem Miętka, fakt, że śląscy kolejarze nie otrzymali pensji, jest przejawem dyskryminacji, gdyż pracownicy innych zakładów dostali wypłaty.

Jak poinformowała prezes Przewozów Regionalnych Małgorzata Kuczewska-Łaska, choć śląski samorząd przelał już część pieniędzy, to nadal jest winny PR 16 mln zł oraz zaległości z zeszłego roku (28 mln zł). Zapowiedziała, że pensje zostaną zapłacone po uregulowaniu należności.