Jak łączyć pracę na budowie z byciem mamą? Na to i inne pytania związane z pogodzeniem pracy na budowie z rolą matki odpowiedzą:

Joanna Sienkiewicz-Prażmowska – inżynier ds. przygotowania produkcji w firmie Aarsleff sp. z o.o., związana z branżą związana od dziewięciu lat, mama siedmioletniej dziewczynki

Urszula Chęcińska – manager sprzedaży na rynki zagraniczne w firmie Maurer SE, z branżą związana od dziewięciu lat, mająca dwie córki

Anna Lenart – dyrektor sprzedaży w Metris sp. z o.o., z branżą związana od dziewięciu lat, mama trzyletniej dziewczynki, oczekująca kolejnego dziecka

 

Violetta Drukała-Ptak: Czy według Pani możliwe jest połączenie roli matki i inżyniera budowy?

Joanna Sienkiewicz-Prażmowska: Tak, bycie mamą i praca w tak specyficznych warunkach jak budowa to spore przedsięwzięcie logistyczne, ale przy wsparciu i pomocy najbliższych jest możliwe do pogodzenia.

Urszula Chęcińska: Oczywiście, że tak. Jednak nie da się ukryć, że jest to poważne wyzwanie! Bycie kierownikiem budowy to praca na więcej niż osiem godzin dziennie. Zdarzają się dni, kiedy nie można wrócić do domu przed zmrokiem. Jeśli mama chce pracować na pełen etat, to siłą rzeczy umkną jej pewne fragmenty życia rodzinnego. To jest właśnie największy koszt, jaki trzeba ponieść, realizując się zawodowo.

V.D.P.: Jakie warunki musiałyby być spełnione, aby każda z tych ról mogła być wykonywana należycie?

J.S.P.: W pierwszych miesiącach życia dziecka z oczywistych przyczyn mama jest najważniejsza. I w tym okresie pewnie bardziej przykładamy się do tej roli niż do roli pracownika, niezależnie od branży, w której pracujemy. Jednak później pomoc męża/partnera oraz wsparcie dziadków ułatwia zadanie. Nieodzowna jest też współpraca pracodawcy. Pyta Pani o warunki, jakie powinny być spełnione. Można by było wiele wymieniać, np. łatwiejszy dostęp do żłobków i przedszkoli, elastyczniejsze godziny pracy dla obojga rodziców, ale to by było myślenie życzeniowe. Moim zdaniem najważniejsza i najbardziej potrzebna jest wyrozumiałość i chęć porozumienia się. I wtedy można wypracować dobrze funkcjonujący kompromis.

U.Ch.: Nieocenione jest zaangażowanie drugiego rodzica – przecież tata też potrafi dobrze zająć się swoim dzieckiem. Jest także możliwość zatrudnienia niani. Najważniejsze jest to, aby móc polegać w 100% na tej drugiej osobie. Wtedy w pracy można skupić się na swoich zadaniach, bez potrzeby zamartwiania się, czy w domu wszystko jest w porządku. To samo dotyczy sytuacji w firmie. Bardzo lubię świadomość, że na przykład w przypadku choroby mojego dziecka mogę liczyć na wsparcie pracodawcy. Zostaję wtedy spokojnie w domu i wiem, że najważniejsze sprawy zawodowe będą dopilnowane.

Anna Lenart: Podejrzewam, że łatwiej pracować na takim stanowisku w budownictwie kubaturowym. Często tego typu kontrakty prowadzone są w obrębie jednego miasta lub przynajmniej na mniejszym obszarze niż cały kraj. Nieoceniona jest również pomoc taty bobasów, bo nigdzie przecież nie jest powiedziane, że tylko mama może chodzić z dzieciakami na plac zabaw.

V.D.P.: Pani Urszulo obecnie pracuje Pani w Niemczech. Jak ocenia Pani podejście niemieckich firm budowlanych do kobiet, które są lub które stają się mamami?

U.Ch.: Nie pracuję tutaj długo, dopiero dwa lata, ale moje doświadczenia są bardzo pozytywne. Jestem managerem sprzedaży na rynki zagraniczne. Gdy tego potrzebuję, mam możliwość pracy z domu. Elastyczny grafik pozwala na organizację dnia według potrzeb rodziny. Wiadomo, że ten cały system polega na obustronnym zaufaniu, ale muszę przyznać, że działa znakomicie. Wychodząc nagle z pracy po telefonie z przedszkola, że wydarzyła się jakaś awaryjna sytuacja, wiem, że mogę liczyć na pełne zrozumienie ze strony swojego zespołu. To daje bardzo duży komfort psychiczny. Mam szczęście mieszkać w Bawarii, która jest bardzo prorodzinna. Być może dlatego tutaj takie sytuacje są po prostu normalne.

V.D.P.: Pani dzieci wiedzą, czym się Pani zajmuje?

J.S.P.: Tak, córka wie, czym się zajmuję i na czym polega moja praca. Gdyby ją o to spytać, potrafiłaby wyjaśnić – oczywiście, na swój dziecięcy sposób.

A.L.: Na obecnym stanowisku pracuję od powrotu z urlopu macierzyńskiego, czyli ponad dwóch lat. Czasem zabieram córkę do biura, ale podejrzewam, że moje miejsce pracy kojarzy jej się głównie z kolorowymi karteczkami i tablicą suchościeralną, chociaż zanim skończyła dwa lata, umiała już powiedzieć „palownica”. Bardzo lubię moją pracę i czasami robię jej „pranie mózgu” – lubi więc chodzić w kasku i kamizelce, znosi z godnością moje opowieści o ściankach szczelnych i sprężaniu kotew. Chyba dobrze mi idzie, ponieważ wypatruje maszyny budowlane, kiedy jedziemy samochodem i zawsze pyta, co to i do czego służy.

V.D.P.: Pani Urszulo, czy tęskni Pani czasem za pracą na budowie?

U.Ch.: Czasami tak, szczególnie przy okazji wizyt w biurach budowy. Jednak ten sentyment jest obecny tylko latem! W okresie zimowym stanowczo preferuję moje biuro i brak przymusu wychodzenia na zewnątrz w celu sprawdzenia postępu robót.

V.D.P.: Czy chciałaby Pani, aby jej dzieci również pracowały w branży?

J.S.P.: Córka ma siedem lat i odkąd zrozumiała, co to jest praca, po co się ją wykonuje, przerobiliśmy wiele jej pomysłów na to, co będzie robić, kiedy dorośnie. Naturalnie, mając mamę i tatę pracujących w branży budowlanej, miała pomysł, by robić to, co oni, ale od tego czasu zostawała już fryzjerką, archeologiem, chemikiem, mechanikiem samochodowym, weterynarzem. Dlatego wychodzę z założenia, że poczekam i zobaczę na kogo wyrośnie. Jeśli zostanie budowlańcem, będę się cieszyć, ale jeśli nie, to też dobrze. Ważne, aby córka znalazła coś dla siebie.

A.L.: Pewnie! Bardzo lubię inżynierski styl bycia i analityczne umysły. Uważam, że w procesie budowlanym jest mnóstwo miejsca dla ludzi z różnymi kompetencjami i każdy znajdzie stanowisko, na którym będzie mógł realizować swoje ambicje.

V.D.P.: Jak zmieniło się Pani życie zawodowe od kiedy została Pani mamą?

A.L.: Nie wiem, czy jestem referencyjnym przykładem, ponieważ w moim przypadku życie wyglądało dość bajkowo. Po urlopie macierzyńskim przeniosłam się z dużej firmy budowlanej do znacznie mniejszej, która zajmuje się badaniami i pomiarami na stanowisko dyrektora sprzedaży. Szefostwo wyraziło zgodę, kiedy poprosiłam prace w trybie homeoffice czy kiedy potrzebowałam skróconego czasu pracy ze względu na karmienie. Umówiliśmy się tak, że praca miała być zrobiona, jednak to, w jakich godzinach zrealizuję zadania, nie miało na początku aż takiego znaczenia. Wiem, że nie zawsze to wygląda tak, jak w moim przypadku. Na szczęście wiele moich koleżanek, wracając po urlopach macierzyńskich do pracy, było pozytywnie zaskoczonych, więc jest nadzieja na przyszłość.

J.S.P.: Po zastaniu mamą moje życie zawodowe zostało związane z etapem budowy jakim jest przygotowanie produkcji, ponieważ obydwoje rodziców pracujących w delegacji nie wchodziło w grę.

U.Ch.: Moja doba stała się znacznie krótsza, ale ja dzięki temu jestem dużo lepiej zorganizowana. Naprawdę nie wiem, jak wcześniej mogłam narzekać na brak czasu... Przekonałam się też, że nie należy postrzegać posiadania dzieci jako jakakolwiek barierę czy trudność. Swój pierwszy w życiu Dzień Matki spędziłam częściowo na egzaminie ustnym na uprawienia budowlane. Po paru godzinach wróciłam do domu, do męża i niespełna rocznej córki. Uprawnienia zdobyłam – nauka przy tak małym dziecku jest trudna, a ogólne zmęczenie nie pomagało wcale. Okazało się, że wiele zależy od nas samych, od naszego nastawienia. Mimo tego, że dzieci potrafią zmęczyć rodzica fizycznie i psychicznie, to jednak ich obecność motywuje do działania.

V.D.P.: Jakiej rady udzieliłaby Pani młodszym koleżankom, które dopiero rozpoczynają karierę po studiach inżynierskich?

J.S.P.: Trudne pytanie, ale w kontekście wcześniejszych pytań, chyba powiedziałabym im, żeby nie martwiły się na zapas i przez to nie zrezygnowały z tego, na czym im zależy.

A.L.: Czytałam ostatnio, że w przypadku ubiegania się o awans, kobiety skupiają się na 20%, którym im brakuje do spełnienia wszystkich kryteriów i nie aplikują. Mężczyźni, mając tylko 20%, starają się o wyższe stanowisko. Radziłabym zatem robić swoje i nie podcinać sobie samemu skrzydeł.

U.Ch.: Warto wciąż się uczyć i rozwijać. Każdy na inną sytuację i możliwości, ale trzeba wykorzystać swoją młodzieńczą energię i zapał. Polecam obserwować środowisko, kierunek rozwoju branży i uparcie szukać tej gałęzi budownictwa, która przynosi najwięcej radości. Bo o to tak naprawdę chodzi.

Po rozmowie z mamami inżynierami nasuwa się wiele refleksji i wniosków. Niezaprzeczalnie, kobiety dziś są ambitne i zdeterminowane, potrafią godzić rolę mamy z zadaniami zawodowymi. Bardzo ważne w tym procesie jest wsparcie partnera i najbliższych, abyśmy mogły realizować swoją misję zawodową i tę najważniejszą, życiową.

Dziękuję moim rozmówczyniom za ten inspirujący wywiad.

Z okazji dnia matki życzę im i innym mamom wszystkiego najlepszego, spełnionego macierzyństwa, samych uśmiechów na twarzy dzieci i wielu sukcesów zawodowych.

100 lat Mamom Inżynierom!

Przeczytaj także: Kobiety w budownictwie – blaski i cienie pracy jako kobieta inżynier