Łukasz Madej: 10 lat temu powołano Porozumienie dla Bezpieczeństwa w Budownictwie, które zajmuje się propagowaniem kultury bezpieczeństwa i wprowadzaniem wspólnych rozwiązań na budowach w Polsce. Obecna sytuacja to dla Państwa, jak do tej pory, największe wyzwanie?

Michał Wasilewski: Zawsze mieliśmy sporo dużych wyzwań, ale zarządzaliśmy pracą projektowo. Określaliśmy grupę docelową, robiliśmy badanie potrzeb, planowaliśmy, działaliśmy, a później był czas wdrożenia. W ostatnich tygodniach sytuacja była bardzo dynamiczna. Potrzeby zmieniały się z godziny na godzinę, przepisy prawa zmieniały się kilka razy w tygodniu, brakowało środków do dezynfekcji i zaczęło ubywać podwykonawców, szczególnie tych zagranicznych. W takich sytuacjach dobry zespół stanowi największą wartość. Działamy nie tylko na polu naszych firm, ale też łączymy siły ze związkami zawodowymi, partnerami i instytucjami wspierającymi. Każde przygotowane działanie, każda procedura czy instrukcja natychmiast są tłumaczone na angielski, ukraiński, rosyjski, a potem wysyłane do wszystkich, z którymi mamy kontakt. Możemy też liczyć na wsparcie i wzajemność. Wyzwanie, przed którym stanęliśmy, będziemy mogli ocenić dopiero po zakończeniu akcji związanej z Covid-19. Zdrowie, życie i edukacja pracowników budów zawsze były naszym priorytetem. Świadomość i postępowanie ludzi to kwestie, nad którymi pracujemy od wielu lat i zaczynają one owocować dużym poczuciem odpowiedzialności.

Ł.M.: W ramach Porozumienia co kwartał odbywają się spotkania prezesów firm-sygnatariuszy, a raz w miesiącu zebrania grup roboczych. Czy obecnie tego typu rozmowy są częstsze? W jaki sposób są one prowadzone, czego dotyczą?

M.W.: W każdej z firm zrzeszonych w naszym Porozumieniu działa sztab kryzysowy, w którym ważnym ogniwem jest menadżer służby BHP. W obecnej sytuacji wymiana informacji jest dla nas kluczowa. Spotykamy się minimum raz w tygodniu na wideokonferencji, a jeśli sytuacja tego wymaga - kontaktujemy się częściej. Biuro koordynacji Porozumienia na bieżąco zbiera informacje o aktualnej sytuacji. Służby BHP to struktura ekspertów od bezpieczeństwa i higieny obecna w całej Polsce, a jej działanie pozwala szefowi BHP na szybkie zebranie informacji z placów budów. Dotyczy to problemów, ryzyk, ale też i szans, na przykład na zaopatrzenie w niezbędne środki zabezpieczające. Koleżanki i koledzy pracujący na budowach wprowadzają ciekawe rozwiązania organizacyjne, które pozwalają nam ograniczyć ryzyko zarażenia. Wymiana tych praktyk jest teraz kluczowa. Ustalenia komitetu sterującego na poziomie prezesów „idą” pocztą elektroniczną, dzieje się to bardzo szybko.


Ł.M.: W jaki sposób obecnie odbywają się szkolenia BHP na budowach?

M.W.: Prowadzenie szkoleń było pierwszym wyzwaniem, z którym musieliśmy się zmierzyć. Dostarczenie pracownikom aktualnych informacji jest obecnie bardzo istotne, a szkolenia okresowe są wymogiem kodeksu pracy, z którego nie chcieliśmy i nie mogliśmy zrezygnować. Na chwilę obecną dzielimy pracowników na mniejsze grupy, a szkolenia prowadzi trener na wideokonferencji. Jeśli chodzi o szkolenia informacyjne przy wprowadzeniu na budowę, prowadzi je bezpośredni przełożony pracujący z brygadą. Odbywa się to na zewnątrz, bez wchodzenia do biura budowy. Odeszliśmy też od prezentacji, używamy natomiast plansz graficznych, bo często sam plan zagospodarowania placu jest najważniejszy przy omówieniu zagrożeń na danej budowie. Jeśli chodzi o wydarzenia związane z tygodniem bezpieczeństwa w maju, niestety musieliśmy odłożyć je na później. O nowym terminie zadecydujemy pod koniec II kwartału.

Ł.M.: Z mocy prawa za bezpieczeństwo pracowników odpowiada ich pracodawca, a z mocy prawa budowlanego kierownik budowy. Czy w kontekście obecnej pandemii doszło w tym względzie do jakichś zmian?

M.W.: U nas takiego rozdziału nie widać. Wszyscy działamy razem dla wspólnego dobra, poczynając od menadżerów, pełniących rolę pracodawcy, poprzez kierowników, inżynierów, pracowników sił własnych, aż do podwykonawców pracujących na kontraktach. Należy też docenić dostawców materiałów budowlanych. Tam też pracują ludzie, którzy mają swoje obawy, podobnie jak my wszyscy. Mamy jednak świadomość, że pękniecie jednego ogniwa zerwie łańcuch i wszyscy polecą w przepaść, z której trudno będzie wyjść. U nas każdy zna swoje zadania i role. Często pracownicy znajdują się daleko od domu i rodziny. Wszyscy mamy świadomość, że zatrzymanie budów byłoby dla naszego kraju katastrofą.

Ł.M.: Czy wchodzące w skład Porozumienia firmy jedynie dostosowały się do specjalnie wprowadzonych przepisów sanitarnych, czy też wprowadziły jakieś dodatkowe rozwiązania ze swojej strony?

M.W.: Rozwiązań jest wiele. Nawet z pozoru proste sytuacje, takie jak wiele osób naraz czy też przerwa śniadaniowa, stają się wyzwaniem, szczególnie na dużych budowach. Niezwykle ważne są takie kwestie, jak zachowanie odstępów 1,5 metra między ludźmi, ponieważ ogranicza to ryzyko zakażenia. Doświadczenie pokazuje nam, że do wyznaczonych zasad często należy dołożyć nowe. Jest to podstawą myślenia w obecnej sytuacji.

Ł.M.: W ramach największych budów współpracuje ze sobą kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset osób. Czy ktoś na bieżąco sprawdza stan zdrowia tych osób?

M.W.: W tej kwestii mamy szereg wyzwań. Prawo zabrania nam gromadzenia danych o stanie zdrowia, więc na budowy i do pracowników trafiły materiały informacyjne o tym, żeby nie przychodzić do pracy, gdy mamy podejrzenie zakażenia. Jak to zwykle bywa w bezpieczeństwie, kluczową rolę odgrywa świadomość i odpowiedzialność za siebie i innych. Tu właśnie mają zastosowanie wartości obowiązujące w naszej organizacji.

Ł.M.: Co obecnie pod kątem bezpieczeństwa jest największym wyzwaniem dla firm budowlanych?

M.W.: Szybka adaptacja do zmieniającej się sytuacji. Od momentu zdiagnozowania w Europie pierwszego pacjenta, co tydzień znajdujemy się w zupełnie innej rzeczywistości. Wyzwaniem jest utrzymanie stanu, w którym budowy są miejscami wolnymi od zakażeń. To wymaga perfekcyjnej organizacji, dobrej komunikacji, wyposażenia w środki ochronne, zainstalowania dodatkowych umywalni, rotacyjnej pracy zmianowej. Pocieszające jest to, że radzimy sobie z tymi wyzwaniami, a incydenty możemy policzyć na palcach jednej ręki. Zazwyczaj dotyczyły one sytuacji, w których ktoś złamał kwarantannę i przyszedł na budowę.

Ł.M.: Czy firmy borykają się z dostępem do środków ochrony osobistej?
M.W.: Na dzień dzisiejszy sytuacja zaczyna się stabilizować. Jednak faktem jest, że wszystkie kraje wstrzymały eksport masek z poziomem ochrony FFP3, zabezpieczających przed wirusami, nie działają też łańcuchy dostaw. Pozostałe środki zabezpieczające organizujemy z wielu źródeł, ale nie da się dziś zakupić wystarczającej ilości u jednego dostawcy. Specjaliści BHP w terenie wspierają działy zakupów. Musimy obecnie zgromadzić rezerwy na kilka tygodni.

Ł.M.: Choć pod względem BHP na budowach w Polsce w ostatnich latach zrobiliśmy duży krok do przodu, to jednak wciąż zdarzają się przypadki braku kamizelek odblaskowych czy kasku. Czy możliwość zakażenia koronawirusem sprawia, że wszyscy są bardziej zdyscyplinowani?

M.W.: Z pewnością obecna sytuacja wiele zmienia w kontekście spojrzenia na bezpieczeństwo, a naszą rolą jest stale monitorować ten stan. Sytuacje braku wyposażenia, o które Pan pyta, uniemożliwiają wstęp na budowę zgodnie z naszymi standardami. Na innych, często mniejszych budowach, sytuacja jest bardzo zróżnicowana, zdarzają się i stany wymagające interwencji, i wzorowe.

Ł.M.: Czy był przypadek koronawirusa na którejś z Państwa budów? Co dzieje się z budową w przypadku wykrycia wirusa?

M.W.: Mieliśmy pojedyncze przypadki. Wtedy kluczowe znaczenie ma zastosowanie procedur. Najważniejsze z nich to identyfikacja osób, które miały kontakt z osobą zarażoną i wysłanie ich na kwarantannę. Ważne jest też odkażenie miejsc, w których przebywała osoba chora. Tutaj trzeba pochwalić naszych podwykonawców, którzy szybko identyfikują w swoich firmach osoby zarażone koronawirusem. Myślę, że powszechne stosowanie testów bardzo by nam pomogło. Z pewnością po wygaśnięciu epidemii wszyscy będziemy pracować w nowych realiach. Kondycja budownictwa będzie motorem napędowym całej gospodarki. Jest to też sprawdzian podejścia do pracy w sposób bezpieczny dla każdego z nas. Dzisiaj, bez względu na rolę czy stanowisko, zagrożenie biologiczne dotyczy nas wszystkich.

Porozumienie dla Bezpieczeństwa w Budownictwie powstało w 2010 r. Jest inicjatywą generalnych wykonawców, do sygnatariuszy należy 12 dużych firm budowlanych. Zostało powołane, żeby ograniczyć liczbę wypadków na budowach poprzez propagowanie kultury bezpieczeństwa, wdrażanie nowych standardów.

Przeczytaj także: Prof. Zbigniew Kledyński – budownictwo potrafi się odbudowywać jako branża