NIK zbadała, jak zarządcy dróg w dużych miastach koordynują roboty drogowe z innymi pracami remontowymi, dotyczącymi np. sieci kanalizacyjnej, wodociągowej, cieplnej, gazowej czy energetycznej. Kontrola objęła lata 2006 - I półrocze 2008. O wynikach raportu poinformował PAP w piątek rzecznik Najwyższej Izby Kontroli Paweł Biedziak.

Izba wskazała, że naprawy jezdni i chodników wymaga blisko 50 proc. dróg w Łodzi i Wrocławiu, ponad połowa w Gdańsku i Krakowie, a w Warszawie aż 71 proc. z zarządzanych przez Zarząd Dróg Miejskich. Nieźle wypadły Katowice
, tam trzeba naprawić jedynie 16 proc. nawierzchni. Sprawdzane przez NIK inwestycje drogowe w tych miastach, w badanym okresie, pochłonęły 4 mld 21 mln zł. Zdaniem Izby środki te były niewystarczające w stosunku do potrzeb.

Raport wskazuje, że zarządcy planują roboty drogowe zazwyczaj doraźnie, w ciągu jednego roku budżetowego. W żadnym z miast nie funkcjonuje spójny system koordynowania robót, pozwalający na konstruowanie planów długofalowych. Powinien on uwzględniać wszystkie rodzaje prac na danym odcinku, jak np. wodociągowe, kanalizacyjne, cieplne, gazowe i energetyczne..

NIK wskazała, że zarządcy dróg i gospodarze sieci podziemnych nie informują się wzajemnie o swoich zamierzeniach. W efekcie przeszkadzają sobie lub wręcz uniemożliwiają prowadzenie robót, często też niszczą nawzajem swoje efekty pracy. Dochodzi do takich sytuacji, że np. najpierw kładziony jest asfalt, a potem się go rozcina, bo trzeba wymienić rury wodociągowe.