Jak wykazują szacunki międzynarodowego stowarzyszenia linii lotniczych IATA, na które powołuje się Dziennik Gazeta Prawna, wysoka cena ropy naftowej może spowodować, że zyski przewoźników lotniczych będą w tym roku nawet o połowę niższe. Regularnie rosną też koszty utrzymania przewoźników, a co za tym idzie, część z tych kosztów zostanie zrzucona na pasażerów.

Przykładowo dopłata paliwowa wprowadzona w ubiegłym miesięcy przez Lufthansę wynosi 28 EUR, jeśli chodzi o rejsy europejskie, na Bliski Wschód i do krajów północnoafrykańskich. Dopłata w przypadku rejsów międzykontynentalnych wynosi już 100 EUR. Ceny biletów podniosło wielu innych przewoźników - różnica wynosi od 30 do 120 EUR. Za długi lot z British Airways pasażer zapłaci o ponad 100 funtów więcej.

Dopłaty paliwowe wprowadził również LOT, jednak na razie dotyczą one tylko lotów czarterowych. Koszt przelotu tam i z powrotem do Afryki kosztuje o około 200 zł więcej. Ceny paliw na światowych rynkach wzrosły od stycznia o 30%, a LOT zapowiada, że podwyżka cen biletów w najbliższym czasie może wynieść około 10%.

Ceny za poszczególne usługi podnoszą też operatorzy tanich linii lotniczych. Stosunkowo wysokie opłaty pobierane są nawet za odprawę online. Koszty przelotów z tanimi liniami mogą być wyższe nawet o 15%. Na niektórych trasach już one obowiązują.

Wysoka cena ropy skłoniła też przewoźników do weryfikacji planowanych rejsów. Już z rozkładów lotów usuwane są te, które nie przynoszą wystarczających dochodów.