Zyski z wprowadzonego na polskich drogach na początku lipca e-myta mają być widoczne dopiero za cztery lata. Dotychczas z tego tytułu pozyskano 320 mln zł, ale w kwocie tej nie uwzględniono kosztów funkcjonowania elektronicznego systemu poboru opłat - informuje Dziennik Gazeta Prawna.
Fot. inzynieria.com
W ocenie ekspertów ten rok będzie dla systemu deficytowy. Sytuacja polepszy się w przyszłym roku, kiedy e-myto będzie pobierane na kolejnych 700 km dróg. Tym samym szacuje się, że przyszłoroczny wpływ finansowy będzie na poziomie 900 mln zł. Czy jednak tyle dróg uda się włączyć do systemu, jest wątpliwe, bo wiele budów płatnych autostrad zostanie oddanych ze sporym opóźnieniem.
Przypomnijmy, że budowa systemu do elektronicznego poboru opłat kosztowała dotychczas 1,3 mld zł. 300 mln zł to kwota, jaka będzie wydana na jego rozbudowę. Ponoszone są też koszty na rzecz firmy Kapsch za obsługę systemu. Tak więc obecnie zyski z poboru opłat są zdecydowanie za niskie w stosunku do już poniesionych kosztów i tych, które są nieuniknione.
Jak podaje dla przykładu DGP, budowa podobnego systemu w Czechach zwróciła się po niecałych dwóch latach, a u naszego zachodniego sąsiada - po roku. My mamy poczekać na zyski w sumie cztery lata.
Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.