Prezes Polskiego Związku Pracodawców Producentów Kruszyw Aleksander Kabziński przyznaje "Gazecie Wyborczej", że już teraz - gdy buduje się niewiele autostrad - niemal każdego dnia krajową "siódemką" sunie z okolic Kielc w kierunku Łodzi i Warszawy przeszło 1,7 tys. ciężarówek z kruszywami. - Jednak gdy ruszy z kopyta program budowy autostrad, takich ciężarówek będzie na drogach o wiele więcej - ostrzega.

Na budowę każdego kilometra autostrady potrzeba jest ok. 30 tys. ton kruszyw. Do przewiezienia tej ilości tego materiału potrzeba aż 1,2 tys. ciężarówek.

Problem pojawi się już w przyszłym roku - wtóruje prezes Polskiego Kongresu Drogowego Zbigniew Kotlarek. Ocenia, że konwoje ciężarówek z kruszywami spowodują wtedy jeszcze większe utrudnienia m.in. na krajowej "jedynce", "ósemce" i "jedenastce". - Co gorsza, tak ciężkie ciężarówki niszczą drogi, po których się poruszają - mówi "Gazecie" Kotlarek.

Czy jest na to jakiś sposób? Kabziński i Kotlarek przyznają zgodnie, że najlepszym rozwiązaniem byłoby transportowanie kruszyw koleją, która jest nawet o jedną piątą tańsza od transportu samochodowego. Problem w tym, że przewoźnicy kolejowi już teraz nie są w stanie sprostać potrzebom rynku - czytamy w "Gazecie Wyborczej".