Tak przynajmniej twierdzą choćby władze województwa kujawsko-pomorskiego, jednego z organizatorów rejsu.

- Udowodniliśmy, że Wisłę można przepłynąć barką, nawet przy niekorzystnych warunkach nawigacyjnych. Przekonywaliśmy też, że nie ma bardziej ekologicznego transportu jak właśnie wodny, a spiętrzenie wody na rzece, czyli jej użeglowienie, jest życiodajne dla stepowiejących terenów w naszym regionie. To projekt ważny dla całego kraju – mówi, cytowany w komunikacie, marszałek Piotr Całbecki.

Na spotkaniu obecny był także Ryszard Mazur, dyrektor biura rozwoju Portu Gdańsk. - W naszej strategii zakładamy, że to pewnego rodzaju konieczność, żeby Wisła stałą się drogą dostępową do portu. Prognozy obrotu portu do 2030 r. są takie, że ładunków będzie prawdopodobnie trzy razy więcej niż obecnie – wyjaśnia Mazur.

W trakcie rejsu Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku wykonywał badania hydrograficzne. Jak mówi Artur Klimkiewicz z RZGW, zarejestrowano około 130 tys. punktów pomiarowych, typowo głębokościowych, do których przypisywane są współrzędne geograficzne. Te dane pozwolą opracować profil podłużny koryta wraz z wykreśleniem szlaku żeglugowego.

Liczby rejsu

Płynący z Gdańska do Warszawy zestaw składał się z pchacza Hetman (około 20 m długości, 0,8 m zanurzenia) i barki Galar-2 (odpowiednio - około 70 m; 1,15 m). Łączna długość zestawu to około 70 m, a maksymalny limit ładunku - 375 ton. Podczas rejsu barka została załadowana 20 kontenerami. 440-kilometrowy odcinek pokonała w dziewięć dni, a normalnie zajmuje to pięć mniej.

Był to rejs pilotazowo-promocyjny, natomiast normalnie jedna barka może jednocześnie transportować 42 kontenery, a w zestawie mogą znaleźć się maksymalnie dwie barki, więc taki transport jest w stanie przewieźć tyle towarów co 84 tiry.

Przeczytaj także: Zakończył się pilotażowy rejs barki do Warszawy