Z własnej inicjatywy NIK oceniała działalność drogowej Dyrekcji w latach 2006-07, a więc za rządów PiS. Z przedstawionego wczoraj raportu wyłania się fatalny obraz GDDKiA - podstawowe komórki Dyrekcji działały bez wewnętrznych regulaminów, nie miały procedur w sprawie realizacji nałożonych na nie zadań. - Nie funkcjonuje system informacji o nieruchomościach, który umożliwiałby sprawne zarządzanie procesem wykupu nieruchomości - narzekał wiceprezes NIK Jacek Kościelniak.

W efekcie niedomagań organizacyjnych GDDKiA nie wydała w zeszłym roku ze swojego budżetu 1,1 mld zł na budowę dróg – zarzuca Izba. Jednocześnie w swoim raporcie NIK przyznaje, że drogowa Dyrekcja nie odpowiadała za wiele opóźnień w inwestycjach. Ponad połowa z nich wynikała z przedłużających się przetargów oraz braku decyzji lokalizacyjnych, środowiskowych i wywłaszczeniowych, które wydaje administracja rządowa i samorządowa. Kościelniak przyznał, że znowelizowane przez parlament poprzedniej kadencji przepisy ciągle umożliwiają przewlekanie przetargów. Z diagnozą NIK zgodził się Lech Witecki, który wiosną został szefem GDDKiA, a w przeszłości pracował w NIK. Na wczorajszej konferencji prasowej Witecki mówił, że już w pierwszych tygodniach urzędowania jego ekipa zaczęła wprowadzać zmiany organizacyjne, których brak wytykała wczoraj Izba. - To jednostronny i krzywdzący raport - uważa Zbigniew Kotlarek, szef GDDKiA w okresie krytykowanym przez NIK.