Czy zastanawialiście się kiedyś, jak plac budowy będzie wyglądał za powiedzmy 200–300 lat? Jak będą wyglądały maszyny i jaka będzie w nich rola człowieka? Czy w ogóle na budowie będą potrzebni ludzie? Przenieśmy się więc do roku 2325…

Mamy rok 2325, jest 6 czerwca wg kalendarza „Antycznego”, czyli 23 Nomad, 157 roku wg kalendarza Solaris. Jesteśmy na kontynencie europejskim w dystrykcie Lackim, a więc na terytorium dawnej Polski. W mieście Sedina, czyli dawnym Szczecinie, na jednym z placów budowy na razie jest cicho i spokojnie. Teren został ogrodzony w oczekiwaniu na przyjazd sprzętu budowlanego za pomocą ekranów pola siłowego, na którego powierzchni umieszczono wizualizacje architektoniczne projektowanego drapacza chmur wysokości 3,5 km. Wtem nadjeżdża pojazd osobowy, z którego wychodzi człowiek – to kierownik budowy wjeżdża na plac zdalnie dezaktywując jedno z przęseł pola siłowego. Zatrzymuje się na środku placu, wyciąga z bagażnika niewielkie urządzenie w kształcie kręgla do dawnej gry z XX w. i uruchamia. Beacon, bo tak brzmi jego popularna nazwa, zaczyna migać czerwonym światłem. Gość wsiada z powrotem do auta, opuszcza plac budowy i ponownie aktywuje pole siłowe wokół placu. Znowu na budowie robi się pusto, cicho i spokojnie, jednak nie na długo.
Autonomiczny zwiad i mobilne źródło energii
W pierwszej kolejności pojawia się Pionier – dron zwiadowca. Skanuje teren, potwierdzając tym samym zadane mu parametry działki, poprawność i zgodność z uruchomionym Beaconem i brak jakichkolwiek form życia na placu – to bardzo ważne na tym etapie pracy. Po kilku minutach odlatuje, by za kilka godzin powrócić w towarzystwie kilku innych dronów i autonomicznego zestawu ciągnika siodłowego z niskopodwoziem, na którym umieszczono dziwnie wyglądającą koparkę. Cały zestaw wjeżdża na plac, po uprzedniej dezaktywacji pola siłowego dokonanej przez Pioniera. Wśród dronów, jeden z nich wyróżnia się znacznie gabarytem oraz kontenerem podwieszonym pod spodem. Ostrożnie ląduje na uboczu placu budowy i delikatnie umieszcza ładunek na placu. Dron odlatuje, a urządzenie samodzielnie się uruchamia. To nowoczesny generator prądu – mini reaktor jądrowy SMR.
Fot. wygenerowane przez AI
Kolejnych kilkanaście minut to sekwencja sygnałów świetlnych i dźwiękowych — zarówno reaktora, jak i sprzętu na budowie. Trwa kalibracja mocy reaktora oraz jego zdalne połączenie ze sprzętem na budowie. Wszystkie maszyny są zasilane prądem, ale zdalnie — dzięki najnowocześniejszej metodzie przekazywania energii Laser-EN, czyli energetycznej dawce w postaci wiązki laserowej. Zasada działania jest „prosta” – ogromnej mocy laser emituje dawkę energii i przesyła ją do odbiornika, który dzięki specjalnym kondensatorom przetwarza ją na prąd i magazynuje we własnej baterii. Dzięki temu nie ma potrzeby wstrzymywania pracy na czas ładowania akumulatorów, gdyż sprzęt wykorzystuje naturalne przerwy w pracy i planuje przesyłanie odpowiedniej dawki energii. Cały proces jest planowany z góry i aktualizowany on-line – w miarę potrzeb dawki energii są dobierane do aktualnego zapotrzebowania maszyny.
Fot. wygenerowane przez AI
Pod czujnym okiem Operatora
Po krótkiej chwili i kilku dawkach życiodajnej energii laserowej koparka się uruchamia, zjeżdża z zestawu i rozpoczyna swoją pracę. Podróżuje po placu niczym domowy robot do sprzątania i swoim specyficznym urządzeniem w kształcie wielkiej pieczątki dotyka co rusz powierzchni gruntu. To jest nic innego, jak mobilna termalna sonda iniekcyjna, która przy użyciu promieniowania mikrofalowego i swoich anten kierunkowych zeskala przypowierzchniowo grunt. Mówiąc prościej: szykuje platformę roboczą pod przyszłą pracę palownicy. Sonda porusza się po placu autonomicznie, bacznie obserwowana przez Pioniery – drony zwiadowcze. Jeden z nich, tzw. Ojciec, jest zdalnie obsługiwany przez Operatora – jednoosobowy zespół roboczy do wykonywania pali fundamentowych. Czujne oko człowieka, siedzącego setki kilometrów stąd, dba, aby maszyny nie wymknęły się spod kontroli i czy przypadkiem na placu nie pojawił się ktoś niepożądany. Kiedy po kilku godzinach sonda kończy swoją pracę, niezwłocznie wjeżdża na zestaw mobilny, opuszcza teren budowy i wraca na bazę sprzętu. Teraz nadszedł czas na mobilizację palownicy.
Jest środek nocy, jednak nikomu to nie przeszkadza: ultra-ciche silniki elektryczne zestawu ciągnika siodłowego z palownicą na niskopodwoziu majestatycznie wjeżdżają na plac. Szybka kalibracja z reaktorem i maszyna zjeżdża z zestawu, przystępując od razu do uzbrajania się. Trwa to kilka godzin, ale proces jest w całości automatyczny, a więc nasz Operator w tym czasie korzysta z przerwy na regenerujący sen.
Fot. wygenerowane przez AI
Cały proces odbywa się w pełni automatycznie
O poranku plac budowy żyje już w pełni – palownica ustawia się na pierwszy punkt pod okiem czujnych dronów. Na budowę przyjeżdża pierwszy transport koszy zbrojeniowych i trwa ich rozładunek. Po chwili wjeżdża gruszka z betonem, rozpoczynamy wiercenie! Warto zwrócić uwagę, iż materiały w niczym nie przypominają tych znanych nam dzisiaj. Beton to właściwie chemicznie uzyskana mieszanka polimerów i kruszyw syntetycznych, tzw. poli-beton. Idealna struktura mieszanki oraz całkowita odporność na warunki atmosferyczne znacznie zwiększa czas na jego wbudowanie i zabezpiecza przed segregacją jego składników. Kosze zbrojeniowe natomiast wykonano z odpadów plastikowych, jest to produkt w 100% pochodzący z recyclingu.
Pierwsze pale idą bezproblemowo – żadnych niespodzianek. Aż tu nagle palownica wydaje z siebie niepokojący dźwięk alarmu, świeci się w kolorze ostrej czerwieni i zatrzymuje pracę. W końcu rola Operatora! Zdalnie przy użyciu drona łączy się z maszyną i weryfikuje aktualną sytuację. Świder natrafił na przeszkodę nieznanego pochodzenia na ok. 7 metrach pod poziomem terenu. Operator wkłada specjalne gogle i dzięki wirtualnej rzeczywistości przenosi się „do wnętrza” palownicy. Jednym ruchem ręki uruchamia program BIM i już widzi całość w 3D. Okazuje się, że to zwykły głaz – żaden problem. Jeden ruch i znów jesteśmy w kabinie maszyny, uruchamiamy specjalne lasery wspomagające drążenie, przez chwilę palownica jest obsługiwana „ręcznie”. Operator laserem rozbija przeszkodę, upewnia się, że nie ma kolejnej i oddaje z powrotem kontrolę nad pracą maszynom. Cały proces odbywa się w pełni automatycznie. Obieg dokumentów jest w całości elektroniczny, warto jednak zauważyć, iż wiele z nich jest już zbędnych. Nie ma IBWRek, PZJ, planów BHP, planów BIOZ – są zbędne, bo człowiek na placu budowy podczas pracy maszyn nie ma prawa przebywać!
Fot. wygenerowane przez AI
Czy to jeszcze plac budowy, czy już symulacja?
W miarę postępu prac, automatyczne sensory i skanery palownicy tworzą idealny model ośrodka gruntowego wokół wykonanych pali. Cały obraz, uzupełniony o dane z BIM w zakresie wykonanych pali, pozwala na stworzenie perfekcyjnego odzwierciedlenia rzeczywistości. Stosując modele obliczeniowe na bazie struktury cząsteczkowej ośrodka gruntowego – znacznie bardziej zaawanasowane od przestarzałej już metody MES, specjalny system sterujący dokonuje obliczeń nośności pali. Wyniki obliczeń są na tyle szczegółowe, a sprawdzalność metody na tyle skuteczna, że dziś już nikt nie wykonuje próbnych obciążeń pali na budowie. Zajmuje to za dużo czasu i jest zbyt niebezpieczne. Wszystko dzieje się wirtualnie. Co jest dalej…, zapewne się domyślacie: po skończonej pracy sprzęt samodzielnie się składa i wyjeżdża z budowy. Po wszystkim na budowie pojawia się kierownik, ale tylko po to, by zabrać swój Beacon i umieścić go w kolejnej lokalizacji.
I jak Wam się podoba moja wizja przyszłości? Czy aby nie przesadziłem z rolą człowieka na budowie? Zważywszy na tempo rozwoju AI, obawiam się, iż człowiek za 300 lat może okazać się już zbędny w procesie budowlanym lub jego rola ograniczy się do archiwisty zdarzeń, bez większego wpływu na ich przebieg...

Konferencje Inżynieria
WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE
Sprawdź najbliższe wydarzenia
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.