Prelegent przywołał często spotykane w Polsce tablice i ogłoszenia „przyjmę ziemię” czy „przyjmę gruz”. Właściciele działek wykorzystują ten urobek pod zabudowę, do zasypania obniżenia czy osuszenia gruntu. Jednak takie niekontrolowane nasypy zawierające niewiadomego pochodzenia ziemię i gruz często prowadzą do degradacji środowiska prowadząc do jego zanieczyszczenia czy skażenia. Odrębnym problemem jest wątpliwy walor estetyczny takich nasypów.

W miejscowościach położonych wokół dużych aglomeracji, gdzie buduje się dużo domów, często np. na działkach podmokłych, zasypanie terenu ziemią z gruzem wydaje się racjonalne, ale właściciele działek nie zdają sobie sprawy z możliwych skutków takich praktyk. Pod niekontrolowanymi nasypami nikt nie bada gruntu pod nimi i nie sprawdza co się tam znajduje. A może to być np. infrastruktura podziemna, której uszkodzenie może być zgubne w skutkach.

Prof. Jędrzej Wierzbicki przeanalizował przypadek awarii budowlanej sprzed kilku lat, kiedy doszło do zniszczenia i eksplozji rurociągu uszkodzonego przez nasyp. Szczęśliwie nikt nie zginął, ale w promieniu kilkudziesięciu metrów wszystko zostało zniszczone. Ziemia przypominała spiek.

W miejscu katastrofy, na gruntach podmokłych, znajdował się obszar składowania ziemi z gruzem, pod którym znajdowała się warstwa organiczna o miąższości naturalnej do 10 m, charakterystyczna dla rzeźby młodoglacjanej. Niekontrolowany nasyp wykazywał silne osiadanie. W takich miejscach dochodzi do konsolidacji powierzchniowej gruntu pod spodem prowadzącej do zmian właściwości geotechnicznych. Jeśli poza zasypanym terenem moduł ściśliwości miał 500 kPa, to pod nim był dwukrotnie wyższy. Doszło do odkształcenia obszaru i deformacji podłoża.


By zbadać przyczyny katastrofy należało określić stan gruntu w przeszłości, odtworzyć rzeźbę terenu, jego miąższość i układ warstw z okresu przed powstaniem nasypu. W trakcie prac skorzystano z pomiarów parametrów stref nieobciążonych, dawnych map i dokumentów czy zdjęć satelitarnych z Google Earth. Stworzono model, który dobrze pokrył się ze stanem faktycznym i wykazał zgodność osiadania obliczonego z realnym. Największą zgodność uzyskano w obszarze lokalizacji nasypu, który właściciel działki wykonywał hałdując materiał, a następnie go rozplantowując.

Nasyp był tworzony latami, od około 2001 r., z roku na rok się powiększał – pojawiały się kolejne hałdy ziemi później rozplantowywane, które powodowały przeciążenia. Formowanie nasypu przez przeciążanie intuicyjnie wydaje się dobrą metodą, jednak właśnie przeciążenia doprowadziły do uszkodzenia rurociągu – hałdowanie powoduje większe obciążenia niż tworzenie nasypu warstwami, prowadzi też do zmian w głębokich warstwach gruntu. W tym przypadku zaobserwowano duże przemieszczenia mające znaczenie dla infrastruktury pod spodem: rurociąg przez lata wytrzymywał coraz większe obciążenia i naprężenia, aż w końcu – po latach – doszło do jego zniszczenia i eksplozji.

Procesy geologiczne w gruncie zachodzą latami i są niemal niezauważalne. A ich efekty mogą być katastrofalne. Niestety brakuje świadomości potencjalnych skutków zmian stanu naprężenia w wyniku lokalnego przeciążenia.

Przeczytaj także: Konferencja Geoinżynieria w Budownictwie: o wyzwaniach w geoinżynierii