• W 2018 r. planowana w Krakowie kładka uzyskała ostateczne pozwolenie konserwatorskie
  • W styczniu br. Małopolski Wojewódzki Konserwator Zabytków uchylił to pozwolenie
  • ZIM odwołał się od tej decyzji, argumentując, że nie zaszły żadne nowe okoliczności uzasadniające jej wydanie

Z formalnego punktu widzenie, decyzja z 2018 r., czyli pozwolenie wojewódzkiego konserwatora zabytków dotyczące budowy kładki pieszo-rowerowej Kazimierz–Ludwinów w Krakowie było ostateczne. Jednak konserwator uznał, że potrzebna jest dodatkowa analiza z Narodowego Instytutu Dziedzictwa (NID) w kwestii lokalizacji obiektu w pobliżu obszaru UNESCO. I na jej podstawie uznano, że konieczne jest wznowienie postępowania administracyjnego w sprawie pozwolenia konserwatorskiego.

Uchylając decyzję z 2018 r. konserwator wojewódzki powołał się na tę analizę wskazując ją jako nowy fakt, którego nie wzięto pod uwagę podczas ówczesnego postępowania. Powołał się także na art. 47 ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami.

Przywołanie opinii NID jako nowej okoliczności, czy nowego dowodu, który nie był znany w toku toczącego się wcześniejszego postępowania zakończonego prawomocnym postanowieniem konserwatorskim jest naruszeniem proceduralnym w sytuacji, gdy opinia NID zaistniała pół roku po wydaniu pozwolenia konserwatorskiego z marca 2018 r. – mówi Łukasz Szewczyk, dyrektor Zarządu Inwestycji Miejskich w Krakowie.


ZIM uważa, że uznanie analizy jako jednoznacznej wskazówki, że przeprawa – w planowanym kształcie – negatywnie wpłynie na wartość historycznego centrum miasta jest błędem. Opinia, do której odwołuje się Wojewódzki Konserwator Zabytków wskazuje jedynie na potencjalnie negatywne oddziaływanie konstrukcji – podkreśla Łukasz Szewczyk.

Uważa on także, że istotnym naruszeniem jest powoływanie się na art. 47 ustawy o ochronie zabytków. Ten przepis daje możliwość wznowienia postępowania administracyjnego dotyczącego wydanego już pozwolenia konserwatorskiego w szczegółowo określonych przypadkach, a te – naszym zdaniem – w tej sprawie nie zaistniały – argumentuje dyrektor. Dodaje, że by zastosować tryb przewidziany w tym artykule, konieczne są nowe okoliczności, ale takie, które wystąpiły w trakcie badań lub prac już prowadzonych na podstawie wydanego pozwolenia. I których nie dało się wcześniej przewidzieć. A tego rodzaju działań nie prowadzono, zatem nie było zagrożenia uszkodzenia, bądź zniszczenia zabytkowych obiektów.

Przeczytaj także: Coraz bliżej modernizacji mostu Piłsudskiego w Toruniu