Zdaniem specjalistów grudniowy termin oddania mostu do ruchu jest nieaktualny, konieczne są bowiem trudne i czasochłonne prace na dnie Wisły. Silny nurt rzeki podmywa filary mostu po stronie bielańskiej. Trzy znajdujące się tam podpory stoją na jednym fundamencie, który padł ofiarą tzw. erozji dna wskutek ubiegłorocznej fali powodziowej. Kiedy woda opadła, inżynierowie odkryli w dnie wyrwę o kilka metrów głębszą, niż zakłada margines bezpieczeństwa przewidziany przez projektanta.

Jak zapewnia rzeczniczka Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych Agata Choińska, stabilizowanie dna zostanie ukończone w ciągu kilku najbliższych tygodni. "Wysypaliśmy już na dno pierwszą warstwę kamienia. Następnie ułożymy tu warstwę z geowłókniny. Tę później znów przykryjemy tzw. narzutem kamiennym w promieniu 20 m od fundamentu" – dodaje.

Jednak podobno operacja nie przebiega zgodnie z planem. Sypanie pierwszej warstwy kamienia niewiele dało, ponieważ dno zostało znowu wypłukane. Teraz wykonawca wynajął specjalistę hydrotechnika, który opracowuje nowe rozwiązanie.

Problem występuje tylko po bielańskiej stronie, ponieważ jest tam wypłukiwana łacha piachu, a po stronie Białołęki w dnie znajdują się głównie iły, które są bardziej odporne na szybki przepływ wody.

Zdaniem specjalistów w wyniku budowy podpór mostu zawężono nurt między Bielanami i Białołęką do zaledwie 200 m, przez co prędkość nurtu wzrosła, a rzeka może się pogłębiać.

Jak zapewniają drogowcy, problem nie jest na tyle poważny, aby most runął do rzeki, jednak zanim kierowcy przejadą nowym obiektem, wykonawca musi właściwie zabezpieczyć dno Wisły.

Władze Warszawy nadal podają jako oficjalną grudniową datę otwarcia mostu. Koszt inwestycji to ponad 1 mld zł.

 Zobacz fotogalerię z budowy Mostu Północnego