Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe (PKP PLK) zatrudniająca ponad 40 tys. kolejarzy jest na skraju wypłacalności. Tymczasem Przewozy Regionalne (PR), należące do samorządów, nie płacą za korzystanie z kolejowej infrastruktury. Zaległości wynoszą już ponad 312 mln zł. Dlatego PKP PLK postanowiły podjąć drastyczne środki. Jak informuje Dziennik Gazeta Prawna, rada nadzorcza PKP PLK zgodziła się na rozwiązanie umowy z PR. Zarząd dostał więc zielone światło i teraz może w każdej chwili zamknąć PR wjazd na tory. Ponad 3 tys. pociągów może więc zniknąć z rozkładu.

PR to największy przewoźnik w kraju. Pociągami samorządowej kolei codziennie podróżuje ponad 300 tys. osób. W ubiegłym roku spółka przewiozła ponad 121 mln osób, czyli ponad 40% wszystkich pasażerów. Jeśli pociągi PR nie wyjadą na tory, będzie to oznaczać kolejowy paraliż kraju, a dla spółki – koniec.

Jednak do tej pory PR nie otrzymały od PKP PLK żadnego pisma w sprawie ewentualnego rozwiązania umowy. Spółka nadal prowadzi rozmowy w sprawie rozłożenia zaległych należności na raty oraz szuka zewnętrznego finansowania. Przewoźnik prowadzi rozmowy w sprawie leasingu zwrotnego, co oznacza, że zewnętrzne firmy odkupiłyby pociągi od PR, a następnie wyleasingowałyby je spółce. W ten sposób PR chce pozyskać nawet 350 – 400 mln zł.

Umowa PKP PLK z PR nie została jeszcze zerwana. Prawdopodobnie PKP PLK chce tylko postraszyć kolej samorządową i tym samym wymusić na przewoźniku szybkie podpisanie ugody. Tym bardziej, że taki zabieg już raz okazał się skuteczny. Wiosną tego roku PR zostały zmuszone do zawieszenia kursowania kilkudziesięciu pociągów InterRegio. Poskutkowało i przewoźnik zapłacił część należności.

Aby PR mogły wyjść z długów, potrzebują pieniędzy od marszałków, do których należy spółka. Ci jednak, zamiast inwestować w przewoźnika, wolą zakładać własne spółki przewozowe. Tak zrobiono już w kilku województwach, a następne już planują takie działania.