• Katastrofalna eksplozja w Bejrucie była wypadkiem, nie atakiem terrorystycznym
  • Władze wiedziały o zagrożeniu od 2013 r., ale nie zareagowały
  • Celnicy wielokrotnie apelowali o usunięcie niebezpiecznej saletry amonowej

Jednak wypadek

Po tragicznej katastrofie prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump oświadczył, że był to zamach terrorystyczny. Jego słowom zaprzeczył sekretarz obrony Mark Esper stwierdzając, że większość ekspertów uważa, że doszło do wypadku (kilka tragicznych w skutkach katastrof związanych z wybuchem saletry amonowej zdarzyło się w przeszłości).

Feralny statek

Premier Libanu wszczął dochodzenie w sprawie śmiertelnej eksplozji, którą zapoczątkowały wydarzenia sprzed lat. Korzenie sięgają 2013 r., kiedy w Bejrucie zatrzymano ładunek rosyjskiego statku, który niespodziewanie zawinął do portu. Frachtowiec pływał pod banderą Mołdawii, a należał do rosyjskiego biznesmena. Jak podaje New York Times (NYT) wypłynął z Gruzji z ładunkiem azotanu amonu przewożonym do Mozambiku. Zawinął jednak do Bejrutu nie mając pieniędzy na opłatę za prawo do rejsu przez Kanał Sueski. Po drodze, w Turcji, zmienił zbuntowaną załogę i skierował do Libanu. Ponieważ właściciel nie uiścił opłat portowych statek został zatrzymany (załoga opuściła go po dwóch latach, po decyzji libańskiego sądu).

Nieudolność i zaniedbania

Władze Libanu zadecydowały o umieszczeniu saletry amonowej w portowym magazynie. Z tysiącami ton niebezpiecznego produktu przez lata nie zrobiono nic. Według NYT, libańscy celnicy co najmniej sześć razy w latach 2014–2017 prosili sądy o wskazówki, jak pozbyć się wysoce łatwopalnego materiału. Proponowali towar wyeksportować lub przekazać armii libańskiej, jednak nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Do planowanej aukcji towaru nie doszło. Nie zrobiono zatem nic, by zabezpieczyć saletrę lub ją sprzedać.

Tragiczne skutki

Skutki zaniedbań i nieudolności okazały się tragiczne. Co najmniej 135 osób nie żyje, tysiące są rannych, około 300 tys. osób straciło dach nad głową, a część miasta została zrównana z ziemią. Na dzielnicę biznesową, jak informuje NYT, spadał gruz i poskręcane stalowe zbrojenia, w doku przewrócił się statek pasażerski, a wiele kilometrów od miejsc eksplozji rozbijały się okna. Eksplozja miała siłę trzęsienia ziemi na poziomie 3,3.

W społeczeństwie narasta gniew, wielu mieszkańców uważa, że katastrofa to kulminacja lat niegospodarności i zaniedbań przywódców politycznych. W Libanie wprowadzono stan wyjątkowy na dwa tygodnie.

Przeczytaj także: Potężny wybuch w Bejrucie. Co się stało w stolicy Libanu?