Niemożność rozstrzygnięcia postępowań przetargowych, a co za tym idzie brak wykonawców większych i mniejszych inwestycji, to w Białymstoku wypadkowa dwóch czynników. Pierwszy to wzrost cen w przetargach. Firmy mogą sobie pozwolić na przedstawianie kosztownych ofert, bo pracy w całym województwie podlaskim nie brakuje. Region stawia na rozwój i kolejne przetargi pojawiają się, jak grzyby po deszczu. Drugi leży po stronie miasta, a są nim zbyt niskie środki budżetowe zapisane w planie finansowym.


Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest coraz częstsze powtarzanie przetargów. W przypadku niektórych inwestycji postępowań nie rozstrzygnięto ani za pierwszym, ani za drugim razem. Problemem są zarówno niewielkie przetargi, jak i spore inwestycje, tak jak ta zakładająca budowę pasa startowego dla małych samolotów na lotnisku Krywlany czy modernizację węzła od strony wjazdu do miasta z Warszawy, szacowaną na 40 mln zł. W obu przypadkach dotychczasowe oferty przewyższały miejski budżet nawet o kilkanaście milionów złotych.

Na tę chwilę miasto radzi sobie, jak może. Środki są „przerzucane” z inwestycji na inwestycję.

Z podobnymi problemami zmagają się także inne gminy w regionie, m.in. Suwałki, Łomża, Śniadowo i Nowogród.

Przeczytaj także: Powstanie pierwszy w Białymstoku wodny plac zabaw