Kilka miesięcy temu światowe media obiegła wiadomość, że Kapsztad – jedno z największych miast Republiki Południowej Afryki (RPA) – jest w dramatycznej sytuacji hydrologicznej. W związku z trwającą już trzeci rok suszą zasoby wodne miasta niemal całkowicie się wyczerpały. I choć w ostatnich tygodniach sytuacja w Kapsztadzie uległa poprawie, problem zasobów wody pitnej wciąż istnieje. Co więcej, sięga o wiele dalej niż granice tego afrykańskiego państwa, docierając – niestety – także do Polski.
Czy w Polsce zabraknie wody? Fot. Stefan Körber / Adobe Stock
Deficyt wody w Kapsztadzie
12 kwietnia 2018 r. miał być dla Kapsztadu tzw. Dniem Zero – momentem, gdy z kranów przestanie płynąć woda, a mieszkańcy będą zmuszeni ustawić się w kolejce po swoją rację tego życiodajnego płynu. To konsekwencja m.in. trwającej miesiącami suszy. Średni roczny opad w Kapsztadzie kształtuje się na poziomie 71 mm; największe deszcze przypadają tam na czerwiec, a ich ilość to zaledwie 141 mm. W walce ze zjawiskiem suszy nie pomaga położenie miasta – Kapsztad usytuowany jest na poziomie morza, u stóp pasma gór. Metropolię w wodę zaopatrują umieszczone tam zbiorniki retencyjne. Sztucznych jezior jest sześć, a ich zasoby muszą wystarczyć dla blisko 4 mln mieszkańców.
Już kilka miesięcy wcześniej władze miasta wprowadziły ograniczenie zużycia wody na jednego mieszkańca – najpierw do 87, później 50 litrów dziennie. Szybko jednak okazało się, że to nie wystarczy, a racje powinny być jeszcze mniejsze (25 litrów), w przeciwnym razie w regionie całkowicie zabraknie wody (już w styczniu ub.r. jej zasoby kształtowały się na poziomie zaledwie 24%). Ostatecznie pomoc Kapsztadowi przyniosła sama natura – wyczekane opady deszczu zasiliły zasoby wodne na tyle, że alarm został – przynajmniej na razie – odwołany.
Woda pitna – statystyki
Problem Kapsztadu okazał się punktem wyjścia do (kolejnej) globalnej dyskusji nad ograniczeniem zużycia cennego płynu i wdrożeniem nowych działań, mających na celu umiejętne gospodarowanie jej zasobami. Problem jest realny, bo jak pokazują najnowsze dane Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ), z roku na rok zapotrzebowanie na wodę pitną będzie rosło (do 2030 r. ma przekroczyć o 40% jej zasoby), a większość krajów nie radzi sobie z zarządzaniem jej zasobami. Tak jest właśnie w Polsce.
Z danych Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej (KZGW) wynika, że na jednego Polaka przypada średnio 1600 m³ wody w ciągu roku. Dużo? Nie, gdy sprawdzimy, że przeciętny Europejczyk ma do dyspozycji niemal 2,5 razy więcej (4560 m³). Czy to oznacza, że w Polsce – tak jak w Kapsztadzie – zabraknie wody do picia?
Polsce taka sytuacja raczej nie grozi. Nasz kraj znajduje się w klimacie umiarkowanym, gdzie stosunek wody odparowującej do tej, która zasila rzeki i wody podziemne, jest stosunkowo stabilny, w przeciwieństwie do Kapsztadu, gdzie przeważa odparowywanie wody do atmosfery. Nie da się jednak ukryć, że problem z deficytem wody w naszym kraju występuje – potwierdza Rafał Jakimiak z Departamentu Ochrony przed Powodzią i Suszą Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie.
Gospodarka wodna w Polsce
W narodowej gospodarce zaopatrzenie w wodę opiera się przede wszystkim na wodach powierzchniowych. Te z rzek i jezior przeznaczane są z powodzeniem do celów produkcyjnych. Ale już potencjał wód podziemnych jest właściwie niewykorzystany. Według analiz Państwowego Instytutu Geologicznego (PIG) na obszarze większości kraju z zasobów wód podziemnych czerpie się na poziomie maksymalnie 30%. Deficyt wody w Polsce nie wynika więc z braku wody w ogóle, ale z braku wody w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
Jedną z przyczyn deficytu jest brak optymalizacji działań gospodarki wodnej w zakresie wykorzystania istniejących źródeł zaopatrzenia w wodę w dostosowaniu do uzasadnionych potrzeb gospodarczych i komunalnych. Poważnym mankamentem jest bardzo niska retencja w obszarze Polski. Łączna objętość wody zmagazynowanej w zbiornikach retencyjnych w naszym kraju stanowi około 6% objętości średniego rocznego odpływu rzek – ocenia ekspert Wód Polskich.
Jak wynika z raportu o wodzie „Stepy polskie”, przygotowanego przez firmę Multiconsult Polska, całkowity roczny przychód wód w kraju wynosi 192 mld m³, z czego 97% stanowią opady, a 3% to dopływ spoza granic Polski. Oznacza to, że aż 57 mld m³ wody pozwalamy zupełnie „za darmo” opuścić granice państwa.
Walka z suszą i... powodzią
To dlatego coraz istotniejszą rolę w gospodarowaniu zasobami wody pełni zapobieganie suszy. Jak zaznacza Rafał Jakimiak, choć symulacje klimatyczne w zakresie sum opadów dla Polski są pod względem zjawiska suszy stosunkowo dobre, wzrost ten prognozowany jest jedynie dla Polski południowej. W Polsce północnej przewiduje się niewielki spadek sumy opadów. W związku z powyższym wzrasta potrzeba racjonalnego gospodarowania zasobami wód, tak aby w miejscach i czasie, gdy będzie występował nadmiar wody – retencjonować ją, a w miejscach gdzie będą występowały niedobory wody, móc ją przerzucać – wyjaśnia.
Działania chroniące najbardziej zagrożone regiony kraju przed stepowieniem mogą przybrać różne formy. To m.in. budowanie nowych zbiorników retencyjnych, przywracanie naturalnego charakteru cieków czy racjonalna gospodarka leśna. Ogromne znaczenie ma też tzw. mała retencja, czyli zatrzymywanie lub spowalnianie spływu wody i magazynowanie jej w zbiornikach. Plan ich budowy jest jednak realizowany powoli. Oprócz kwestii finansowych i logistycznych (potrzeba sporych terenów z przeznaczeniem na ich wykonanie) w grę wchodzi bowiem sprzeczność „interesów”.
Prowadzona na zbiornikach retencyjnych gospodarka powinna godzić dwa sprzeczne cele związane z ochroną przeciwpowodziową i zapobieganiem suszy. W przypadku powodzi najkorzystniejszym działaniem jest wygospodarowanie możliwie dużej rezerwy pojemności zbiornika na przechwycenie fali wezbrania i późniejsze jej powolne odprowadzanie. Natomiast w celu przeciwdziałania suszy optymalnym byłoby maksymalne wypełnienie pojemności zbiornika i późniejsze zasilanie zmagazynowaną wodą cieku znajdującego się poniżej – wskazują autorzy raportu z Multiconsult Polska.
Deficyt wody w Polsce: co dalej?
W jaki sposób więc zadbać o to, by wody w Polsce nie tylko nie zabrakło, ale i była ona zarządzana w jak najbardziej optymalny sposób? Zdaniem ekspertów konieczne są szeroko zakrojone działania systemowe, prawne, techniczne, organizacyjne oraz edukacyjne, i to zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym. W przypadku retencjonowania wody jest to więc nie tylko inwestowanie w zbiorniki obsługujące regiony, ale także mniejsze przedsięwzięcia, np. w zakresie zielono-błękitnej infrastruktury (gospodarowanie wodami opadowymi i roztopowymi na poziomie osiedli, dzielnic i całych miast). Nie bez znaczenia jest także zwykłe – indywidualne, ale i przemysłowe (przemysł spożywczy, chemiczny i elektromaszynowy zużywa ¾ zasobów „polskiej” wody) – oszczędzanie wody, które jest wciąż realnym działaniem profilaktycznym w aspekcie dbania o dostępne zasoby wody.
Niewiele jednak ma szansę się zmienić bez odpowiedniej mentalności. Zmiany klimatyczne już dawno przestały być wyłącznie hasłem organizacji ekologicznych. Liczne powodzie i długotrwałe okresy suszy stały się codziennością wielu krajów na całym świecie, dlatego optymalna gospodarka zasobami wody jest dziś kluczowa dla zapewnienia nam stałego dostępu do życiodajnego płynu. W przeciwnym razie Dzień Zero może stać się doświadczeniem także nas samych.
Przeczytaj także: Kraje z największymi zasobami wody
Foto, video, animacje 3D, VR
Twój partner w multimediach.
Sprawdź naszą ofertę!
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany. Przejdź do formularza logowania/rejestracji.