Polska, na tle innych krajów europejskich, ma z zasobami wody poważny problem i nie bez przyczyny zaliczana jest do krajów ubogich pod tym względem. Przeciętnie zasoby wodne w kraju wynoszą około 60 mld m3, natomiast – dla porównania – we Francji jest to 191 mld m3, a w Norwegii, która dysponuje największymi zasobami wody w Europie, aż 371 mld m3. Największym konsumentem zasobów wody na całym świecie jest rolnictwo (70%).


Tymczasem, jak podaje Najwyższa Izba Kontroli (NIK), niemal 40% obszarów rolnych i leśnych w Polsce (a 50% w samym dorzeczu Odry) jest ekstremalnie i silnie zagrożonych wystąpieniem suszy rolniczej.

Polska, mimo że jest położona w umiarkowanej strefie opadów, dysponuje bardzo niskimi zasobami wody na potrzeby produkcji rolnej - są nie tylko nierównomiernie rozmieszczone na obszarze kraju, ale również nie w każdym roku są dostępne w optymalnym dla tej produkcji czasie i w wystarczającej ilości. Okresowo deficyty wody obejmują ¾ powierzchni Polski, najczęściej i w największym stopniu tereny Wielkopolski, Mazowsza i Kujaw – podaje NIK.


Izba przyjrzała się działaniom zapobiegającym suszy w Polsce i zwróciła uwagę przede wszystkim na zbyt małą retencję zlewni lokalnych. Jest to spowodowane m.in. przybywaniem powierzchni uszczelnionych (idzie ono w parze z urbanizacją i rozwojem infrastruktury transportowej), ale także zmianami w produkcji rolnej i nadmiernym przyspieszeniem odpływu wód ze zlewni i dolin rzek za sprawą ich regulowania oraz budowy urządzeń melioracyjnych).

Całkowita ilość wody w istniejących zbiornikach retencyjnych to około 4 mld m3 – to 6,5% objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Tymczasem, jak wskazują autorzy opracowania, potencjał retencyjny w Polsce to nawet 15% takiego odpływu.

Przeczytaj także: Czy w tym roku grozi nam susza?